niedziela, 22 września 2013

'Florydowe' /'disneyowe' wspomnienia part 2 :) rollercoasters, zjeżdżalnie.... :D

Kurcze jestem zła na siebie, bo mam miliony zdjęć na karcie z aparatu, której.... nie mogę znaleźć... wrr więc te które wstawiam to jedynie z Iphona.
Zaczynam relacjonować kolejne dni :)  Dziś o zjeżdżalniach!!
Oczywiście codziennie coś się działo! Codziennie inne zjeżdżalnie, kilka wymienię:
1. Tower of terror- czyli dla lubiących się bać :) ogólnie już sam widok przyprawiał o ciary. Najwyższy budynek w tym miasteczku... Cała frajda polegała na tym, że wchodziło się jak do zabytowego hotelu. Otwierały się drzwi pokojowe i wszyscy wsiadali tak jak w malutkim kinie. Przypinamy pasy i ruszamy.... na początek do góry troszkę, następnie gdzies do przodu suniemy, pojawiaja się hologramy ludzi z innej epoki... dość strasznie wyglądających... następnie jedziemy w gorę i wgórę i w górę.... po pewnym czasie gdzieś w ciemnościach na tej górze jesteśmi i otwierają się przed nami ogromne wrota, a tam- widok na całą okolicę ze szczytu tego budybku. O kurrrr pomyślałam, to mi za dobrze nie wygląda! Iza w pisk, za chwilę drzwi się zamykaja i my... momentalnie spadamy w dół! Tu dopiero dało się mnie słyszeć, zołądek miałam w przełyku, czułam brak grawitacji, ogólnie kosmiczne uczucie, tracę oddech... ajjjćć a nasz mały nawet nie pokazał żadnych emocji, ten to dopiero jest wytrzymały :)

2. Expedition Everest- o jaa na samo wspomnienie czuję jak lecę w przepaść. Przejażdżka pociągiem, który jedzie pod 'górę everest' i w pewnym momencie gdy  jesteś na szczycie tej góry - tu widać okolicę na odleglość kilku kilometrów, najwyższe drzewa w okolicy to jak małe krzaczki, więc wyobraźcie sobie jak to wysoko- widać znak, że tory się kończą, chwila ciszy, nic się nie dzieje i... jedziemy do tyłu i wpadamy do jakiejś groty!! Jeszcze kilka zakręconych skrętów i wracamy na stację. Widok niesamowity! ale nie dla kogoś, kto ma lęk wysokosci :D


3.Space montain- jazda w statku kosmicznnym, w ciemności, z prędkoscią... nie wiem jak ogromną i co chwilę skręt, do góry, w dół... omg... konkretnie :D


Inne, które mi się podobały, to: Rock'n roller coaster, Big Thunder mountain Railroad,

To były i tak jedynie zjeżdżalnie z tej niższej półki, bo wiadomo, że z małym na wiele z nich jeszcze nie można iść. Powiem tak- doświadczenie niesamowite, uwielbiam te wszystkie rollercoasters, ale taki jeden wyjazd tam w życiu w zupełności wystarcza, a moja host rodzinka była tam 2 raz- z malym, a bez niego też kilka razy....Oczywiście fenomen Disneya jest zrozumiały, przepych postaci disneyowych, sklepy, pamiątki, dodatkowe atrakcje uliczne. Bardzo cięzko jest wymienić i opisać co tam się dzieje, żeby wszystko tam zobaczyć, wszytskiego doświadczyć to oczywiście potrzeba bardzo dużo czasu, jednak jak dla mnie po tym tygodniu z nimi- sorry ale z całą sympatią dla mojej host rodzinki- już za duzo tego było. 24h/ dobę z nimi... więc ostatniego dnia byłam taaaaka szcześliwa, ze wreszcie wracamy :D
stworzę jeszcze jednego posta o Disneyu, żeby jeszcze kilka ciekawostek przedstawić, napiszę trochę o pobycie w Polsce i znów zacznę na bieżaco opowiadać o codziennym życiu w NY:D
pozdrawiam

3 komentarze:

  1. Hej;) a ty musialas placis za wakacje sama sboie tzn bilet i pokoj ? czy oni zaplacili?

    OdpowiedzUsuń
  2. hej! a ile kosztuje bilet wstępu na cały dzień na wszystkie atrakcje?

    OdpowiedzUsuń
  3. ale zazdroszcze tych wszystkich zjeżdżalni!! ;-)

    szkoda że tylko w Ameryce są takie extra!! ;)
    bo z chęcią bym se pozjeżdżała ;P lubię adrenalinę ;P

    OdpowiedzUsuń