Tym razem takie małe podsumowanie i szczególne wydarzenia
1. Water park- tak jak w tytule- chodzi o to, że... jedną z czynności, których nie potrafię kompletnie jest pływanie;( wstyd się przyznać, ale cóż, nigdy mi nie było potrzebne, a to ogromny błąd, ze za dzieciaka się za to nie wzięłam. Przechodzę jednak do sedna sprawy. Jeden dzień moja host rodzinka postanowiła poświęcić na park wodny. Od początku mi to dobrze nie wyglądało jednak mimo wszystko założyłam strój i poszłam z nimi. Park wodny to nie jak u nas wielkości jednego podwórka, ten park wodny to jeden ogromny kompleks zjeżdżalni, mini oceanu z falami, sklepów, restauracji, leżaków... wszystkiego. Idziemy na pierwszą zjeżdżalnię- gdzie zjeżdża sie z dość wysoka leżąc na macie i na koniec wygląda to troche jak przy zatrzymaniu na sankach :) nie ma za dużo wody nie ma strachu ale emocje są bo bardzo fajnie było. Zjeżdżalnia kolejna, dostaję matę i idziemy do zjeżdżalni, która wygląda trochę jak tor bobslejowy ;) Kładę się, jadę.... zadowolona, że tak fajnie krzycze ze szcześcia do momentu w którym widzę... dość spory basen przede mną... OMG załączyla się czerwona lampka!! Jak ja tam wpadnę.... i tak się stało, wpadłam tam i... cała pod wodą, która była wszędzie, w uszach, nosie, ustach... uczucie okropne, ale najwięcej złego zrobiła ta panika, strach.... Fakt wody było tak ponad pas (mam 175cm wzrostu:) więc dajmy na to, że ponad metr. Ratownicy (których stało tam z 5 osób) zamiast mi pomóc to nic, kompletny brak reakcji, po chwili się zorientowali gdy juz stanęlam na nogi i z pytaniem, czy wszystko ok, na co ja, że nie! nie jest OK, nie potrafię pływać! a oni od czegoś tam przecież są... Zabrałam się i poszłam od nich. Powiedziałam moim hostom, że po tej traumie, ja podziękuję za kontakt z wodą pomijając prysznic...Całe szczęście zaczęło sie zbierać na deszcz, oni wiec poszli jeszcze pozjeżdżać, a ja sobie wolałam posiedzieć i poczekać.
2. Pogoda- Floryda- wiadomo więc temperatury koło 40 stopni, tym bardziej na przełomie sierpnia i wrzesnia, jednak... Przez 8 dni jak tam byliśmy jedynie ostatniego nie spadła ani kropla deszczu! Codziennie jak nie burza to ulewa... Masakra, najgorsze jest to, że padało w środku dnia gdy jest się najlepiej poopalać. Na ogół jak padało to przez godzinę i za chwilę wychodziło słońce z podwójną siłą i konkretnie dopiekało!Jednak czasem potrafiło padać przez 2-3 godziny.. :( i weź człowieku coś rób....
3. Ceny- w tym naszym kurorcie wszystko masakrycznie drogie!! każda głupia zawieszka to koszt okolo 10$
4. Dodatkowe atrakcje:
-wieczór z grillem u Mickey mouse w ogródku- taki trochę piknik country :) a i pomyłka z wózkami- małego w spacerówce tam prowadzaliśmy- zwykła czerwona spacerówka, po grillu poszłam po wózek małego, dochodzimy do łodzi, którą wracaliśmy do hotelu i zdziwko! To nie nasz wózek!! Hostka szybko z nim pobiegła i po 15 minutach wraca z... prawie identycznym, tym razem naszym :)
- przedstawienie na wodzie- to było spoko,wszystko odbywało się w amfiteatrze- jak nasza opera leśna :D z tym, że scena umieszczona była na środku jeziora! pokaz fontann, plonąca woda, ponownie wszystkie postaci z Disneya, fajerwerki! pięknie.....
- kolacja u pięknej i Bestii- na sali balowej :)
Podsumowanie- Didneyworld to miejsce dla każdego! W najmniejszym stopniu dla dzieci :) to dorośli maja największą frajdę z extremalnych zjeżdżalni :)
Ps. Nie orientuje się kompletnie co do kosztów, za wszystko płaciła moja rodzinka: bilety, jedzenie, hotele, zjeżdżalnie :D ja jedynie na pamiątki troszkę wydałam :)
Och! Taż chcę! :D
OdpowiedzUsuńale czadd!! ;)
OdpowiedzUsuńto boisz sie wody? przeciez nie bylo gleboko ;)
OdpowiedzUsuńbać się nie boję, jednak gdy jestem pod wodą wiem, że nie mam nad nią kontroli ze względu na moją umiejętność pływania (a raczej jej brak :D)
Usuńmam pytanko... zawsze miałaś taka sylwetkę czy musiałaś dużo nad nią pracować ? :P
OdpowiedzUsuńhhaaha od kiedy pamiętam mieszczę się w ten sam rozmair ciuchów s/m więc sylwetka chyba już taka jest :D
Usuń