sobota, 21 września 2013

wakacje na Florydzie z Host Family- Disneyworld! - relacji cz.1


witam wszystkich!
Po zwariowanym ostatnim miesiącu wracam do mojego dawnego au pairkowego życia. Do Stanów z Polski wrócilam w sobotę czli  tydzień temu, jednak o tym co się działo tam i po powrocie napiszę innym razem
Zaczynam od aktualizowania informacji na temat pobytu na gorącej Florydzie!!

Wylot byl w środę. Ogólnie te całe wakacje to ich coroczna forma oderwania się od życia w biegu w NY. Lot mieliśmy bardzo wcześnie bo o godzinie 6.00. Całe szczęście lotnisko mamy na odległość rzutu beretem więc w 15 min dostalismy się tam zamówioną poprzednio taxówką. Tym samym pobudka była o 4.00. Poprzedniego dnia nasz chorowitek zaczął kasłać... czyli wakacje nie będa takie kolorowe. Hostka zapakowala torbę leków dla niego i w drogę. Tym razem Jet Blue. Lecimyyyyyyyy. W NY pogoda była przyzwoita, ale na miejscu.... oooo taaaakkk!! pięknie! Gorąco! Opalę się!

Podjechał po nas hotelowy autobus i ruszamy. Floryda ma coś w sobie. Bardzo dużo zieleni, wolniejsze tempo życia.... Idealne miejsce na odpoczynek, jednak te wakacje nie były formą odpoczynku, o czym za chwilę.

Dojechaliśmy do Hotelu- Jungli :) Tak jak pisałam jakiś czas temu, zatrzymaliśmy się w Polynesian Resort. Najlepsze jest to, że wszystko serio wyglądalo tak jak na zdjęciach, bez niepotrzebnej obróbki graficznej! Rajjjjj!! Ogolnie mieliśmy wynajęty jeden pokój hotelowy, wiadomo mało komfortu, ale skoro wszystko za free to sory bardzo ale na co mam narzekać?? ;)  Ogolnie cały hotel utrzymany w hawajskiej atmosferze :) cała obsługa na powitanie mówi aloha, noszą wianki z kwiatów, wszędzie zielono, dużo drzew, roslin, kwiatów. Budynki dość ciemne z grubego drewna, a było ich z 30, z czego każdy miał po 70 pokoi hotelowych, o ile nie więcej :) Na terenie hotelu mieściły się dwa baseny, z czego jeden ze specjalną zjeżdżalnią w kształcie wulkanu, z mini wodospadami. Za basenem molo z łódkami, mini plaża.... matko normalnie co tam nie było!! Masakraaaa. Pierwszego dnia moi poszli spac bo wiadomo, ze mały ostro niewyspany, a ja poszłam zwiedzać i się opalać :) przed wieczorem naszykowaliśmy się na wyjście. Zaczęliśmy od kolacji- kazdego dnia była w innym miejscu! Dnia pierwszego w naszym hotelu. Następnie ruszyliśmy do Magic Kingdom!! Z naszego hotelu mieliśmy metro, które przejeżdżalo też przez inne hotele.
Magic Kingdom!! Matko jak tam pięknie jest! To właśnie tam się mieści zamek disneyowy! Wszędzie zamki, księżniczki, postaci z Disneya!
Bardzo ciężko jest mi o tym wszystkim pisać z tego względu, że było tam tak wiele przepięknych rzeczy, jednak nie sposób jest o wszystkim wspomnieć- aż za dużo tego! Tak się akurat nam udało, że trafiliśmy na Disney Electrical Parade! co oznacza paradę z ogromną ilością świateł! do tego muzyka. Zgaszone zostały wszystkie światła dookoła tak, żeby jeszcze lepiej móc wszystko widzieć.
Było już koło 21.00 więc zdążylismy jeszcze zajść na dwa rid'y czyli na dwie kolejki.
Cały Disney to miejsce przepełnione takimi atrakcjami. Pierwsza kolejka- dość spokojna, przeniosła nas do krainy piratów z Karaibów :) Strachu nie było, ale przychodzi kolejna!! OMG! Splash mountain, gdzie zjeżdża się centralnie w dół pod minimalnym kątem z wysokości kilkudziesięciu metrów. Nawet nie miałam jak piszczeć! Dosłownie serce mi na chwilę stanęło, nie mogłam oddychać i plum wpadlismy tą łodzią do wody, która wszystkich ochlapała!!! O jaaa, na samą myśl o tym widzę jak spadamy :) uwielbiam excytujące rzeczy! Wooowwww!!! Jazdaaaa, mały to niczego się nie boi więc... raz dwa, szybko ustawiliśmy się w kolejce i jeszcze raz zjechaliśmy! Akurat po tej kolejce zamykali park więc wrócilismy do hotelu i odsypiamy przed kolejnym pełnym wrażeń dniem :)



Mickey's cupcake!!







widok z okna pokoju hotelowego :) Alohaaaaa!!


3 komentarze: