niedziela, 31 marca 2013

Poświątecznie... # Iza włączyła alarm# swatanie :D


Uff święta święta i po świętach, bynajmniej dla nas w USA. Poniedziałek jest zwykłym dniem roboczym dla większości. Niedziela całkiem dobrze upłynęła. ajj trochę mi głupio, bo nie wiedziałam, że coś się daje dzieciom od 'Easter Bunny' czyli ich Wielkanocnego zajączka;/ od nich dostałam dwie duże czekolady- oczywiście Hersheys, a  sama małemu nic nie kupiłam.... Ale tam, od rodziców dostał wielki kosz z prezentami i słodyczmi :) Wracając do przebiegu dnia- Miałam możliwość się wyspać, poszłam z moimi hostami do kościoła, spędziłam z nimi popołudnie i na kolację zabrali mnie do hosta rodziców. Typowi Włosi :) tacy old fashion ale mili. Mój host ma jednego brata, który pojawił się wraz z żoną i ich 4(!) dzieci. Miła atmosfera, dobre jedzenie (nawet ja się najadłam - jestem wegetarianką więc nie zawsze coś dla siebie znajdę) : pasta po włosku z sosem pomidorowym, zapiekane warzywa, sery, sałatki, owoce, na deser sernik i lody :) Chyba przedobrzyłam... od jutra dieta ostra! Oczywiście nie zabrakło żartów :) jak np o tym, że dziś rano jak wzięłam prysznic postanowiłam otworzyć okno w pokoju i.... alarm się włączył.... kurna, że też ja muszę zawsze coś odwalić...Fakt, że była juz 10 rano ale u nas jeszcze sobie spali (mały zrobił im pierwszą pobudkę kolo 5 rano więc zrobili sobie ponownie 'nap') wyszłam z pokoju i krzyknelam: sorki, to moja wina, otworzyłam okno. oni spoko spoko i po temacie, a wieczorem host zaczal sie nabijac: no no, Iza to niby taka miła, wstaje rano, otwiera okno i chce uciekac, a jak się nie udaje bo się alarm właczył to przeprasza, no jaka :D Oczywiście Iza nie jest mu dłużna i ciagle mu coś o odchudzaniu dowala, a to, że zamiast grac z małym w wii to moze pobiegac, albo, że kolacji połowe niech zjada, a nie do końca :D
Nom więc zartów tego typu było dużo więcej. W pewnym momencie jego brat do mnie z tekstem: -iza, masz boyfrienda?, a ja, że no jeszcze nie , to ten- hmm bo u mnie taki Polak pracuje Marcin, bardzo fajny, wysportowany, wysoki, umięśniony, miły, muszę Cię z nim umówić, ciekaw jestem tylko, czy Ci się spodoba, załatwię jego zdjęcie i Ci go przedstawie, bo to, że Ty jemu to jestem pewien.
A ja -oooooo- swatanie, oczywiście rodzina podłapała temat i zaczelo sie, no no, musisz sie z nim umówić, wiec tylko czekać aż do mnie ktos zadzwoni :D
Z kolacji się wcześniej zerwałam, postanowiłam się z Jo spotkać na Wielkanocną kawę:) bo jak to w Ameryce- prawie wszytsko było dzis pootwierane, nawet supermarkety!! szok!! robole gorsi niż Polacy.
Kupiłam też moim hostom coś na ich 6 rocznicę ślubu. Z racji, że zamówili sobie filmy do oglądania w domu, a ja jestem jedynie biedną Au Pair, to kupiłam im wielki popcorn, czekoladki i cole aby mieli domowy zestaw kinomaniaka:) do tego kartka i voila. Juz mialam wczesniej isc spac ale zaprosili mnie na wieczór z filmem i do polnocy oglądałam z nimi ARGO- nie lubię filmów oglądać, ale ten mi przypadł do gustu:)
Obok wpisu- zdjęcie z moim JT na dowód, że kupiłam jego płytę :D



sobota, 30 marca 2013

Happy Easter / Wesołego Alleluja - czyli kiedy jest najtrudniej....


Na początek zacznę od życzeń :)
Wesolutkich Świąt, pełnych rodzinnej atmosfery, smacznego i kolorowego jajka, mokrego dyngusa i tego wszystkigo czego się jeszcze życzy na takie dni :)
Z tego co wiem, to w Polandii pogoda typowa na Boże Narodzenie... Całe szczęście tu u mnie czuję wiosnę! Piękne słońce, pierwiosnki w ogródkach, trawka mmmm... Spriinngggg ;) a co najlepsze- z każdym dniem ma być cieplej!!!
Co do Świąt- ajj nie jest łatwo, szczególnie myśląc jak by to było w domu, czyli wszyscy razem, jakiś uroczysty obiad, spacer z rodzinką, imprezy z młodą....Brakuje tego...
Wiem też, że jak to w święta dwa dni i każdy wraca do szarej rzeczywistości ale fajnie chociaż na te dwa dni sie oderwać... w takich chwilach mam 'pretensje' do rodziców- dlaczego my tak blisko ze sobą byliśmy i z Dajanką, przez to jest jeszcze gorzej ;(
Jest też dobra informacja- dzięki temu już rozglądam się za biletem do Polski w wakacje :D wiem przecież, że gybym miała na stałe do PL wrócic to 2-3 tygodnie by było ładnie pięknie ale później- ja nie usiedzę tam w miejscu...więc nie ma sensu :P




Co do Świąt tutaj- jak to w Ameryce- wszystko na lajcie, bynajmniej tak po nich zauważyłam.
wczoraj zawiozłam małego do jego kolegi z klasy i malowali tam jajka, całe szczęscie nie musiałam tam siedzieć, zostawiłam go na dwie godziny a sama pojechałam odpoczywać. Od zeszłego poniedziałku mają tu spring break, a z racji, że P. od 2 tyg chory był to już 2 tyg siedzi w domu, a co to dla mnie oznacza- więcej pracy. Dopiero w środę do szkoły idzie...Ok ale wracając do tematu, po 2 godzinach go odebrałam, dostał tuzin jajek umalowanych przez samego siebie:) od razu stamtąd zawiozłam go do ich ciotki, gdzie hostka na nas czekała.  Z lekka sie stresowałam, bo to już Queens, wiec NYC! Korki, zmiana pasów, wciskanie się na siłę- ale dojechałam :) siedziałam tam z nimi do 5 do 11 w nocy praktycznie, fakt nie było źle bo i pizza, jakieś ciacho, znów malowanie jajców,  ludzie też spoko, ale kurcze ostro zmęczona byłam więc jak wróciliśmy to wprost padłam jak mucha i spać!!! Dziś sobota, mam sie zająć małym wieczorem... Na jutro zaprosili mnie na uroczyzsty obiad do rodziny hosta, jednak nie wiem czy nie będę wolała spotkać się ze sowimi znajmymi.... Poniedziałek to juz powrót do codzienności dla nich- kolejny dzień pracy, jedynie nie dla szkół, te są otwierane w środy, głównie ze względu na to, że bardzo wielu żydów tu mieszka, a ich Passover kończy sie we wtorek wieczorem (z tego co wiem to tylko w USA, w pozostałych to już w poniedziałek wieczorem jest the end)
wiem wiem, trochę bez ładu i składu to opisałam, ale dziś nie mam weny, od przyszłego tygodnia będzie lepiej, w najbliższy weekend mam jechać na noc do Majki :) jakiś tam klub znalazła wiec powinno być dobrze :D

PS.Na pocieszenie kupiłam sobie nowy album 20/20 Justina Timberlake :D






środa, 27 marca 2013

Ja i moje zakupy- dlaczego wydawanie pieniędzy przychodzi w Stanach tak łatwo??

CO NAJWAŻNIEJSZE- MOJA PACZKA DOTARŁA DO POLSKI! NIC NIE ZGINĘŁO, NAWET MÓJ TABLET DOJECHAŁ CAŁY I ZDROWY! RÓWNIUTKO 4 TYGODNIE I TERAZ SPOKOJNIE MOGĘ WSZYSTKIM POLECAĆ FIRMĘ POLONEZ :)

Eh eh, już myślałam, że uda mi się odkładać pieniądze do mojej skarbonki... jednak nie jest tak łatwo, tym bardziej, że Marshalls i Tj Maxx są tak blisko!!! wrrr :P Pamiętam jak w PL mama i siostra namawiały mnie do zakupów bo połowa rzeczy po kilku dniach przestawała mi się podobac i im oddawałam:D teraz już nie mnie tak nie wspierają;)
W weekend całkiem przypadkiem do jednego zajechałyśmy, ok dużo nie kupiłam, z czego jestem zadowolona i... już miałam w ręku piękne szpilki od Maddena za jedyne 40$ , a ostatecznie je odłożyłam :)
czyli można przyjąć, że jest progress!!! Jednak nadal mam hopla na punkcie okularów. Słońce pokazało się raptownie kilka razy, a u mnie już 4 nowe pary okularów, ale jak mogłam nie kupić Tomków Hilfigerów?? albo Polo za 8$? :)

Pozdarwiam:*
takiej bluzy nie miałam w szafie :) sklep: Wet Seal
powód zakupu- przecież nie mam niczego w pepitkę...


Nowe Tomki:)

Polówki :)


Polo, Steve Madden, Tommy Hilfiger, no name- ta moja mini kolekcja okularów kupionych w zimę... nie wiem co będzie w lato



wtorek, 26 marca 2013

Time for party!! ladies night in SOHO


Czas opowiedzieć o naszym wypadzie do city. Umówiłyśmy się z dziewczynami na pociąg po 21.00. Oczywiście wyjście na pociąg poprzedziły moje przygotowania. Jak ja nie lubię się szykować na wyjścia takie!! Matko nigdy nie wiem w co się ubrać! czy tylko ja mam taki problem?? mam nadzieję, że nie. Przed 21.00 wzięłam samochód i pojechałam na pociąg- zawsze będzie mi lepiej w nocy wrócić, pomimo, że pieszdo do domu mam jakieś 15 min od pociągu (ojj czasem trzeba się po amerykańsku zachowywać i wszędzie poruszać się autem:) tym bardziej, ze uwielbiam jeździć!) Tym razem postawiłam na białą sukienkę, czarne legginsy i bluzę jeansową, do tego oczywiście masa bransoletek i duży naszyjnik :)w pociągu już na mnie czekały dziewczyny (wsiadły stację wcześniej). Tym razem: R z Brazylii, Jo z Polandii, M. z Niemiec, N z Hiszpanii, Iza z PL :) Na Penn Station dołaczyła do nas jeszcze K. z PL:) więc Polska górą!! Ponownie wybrałyśmy się na Downtown w okolice 14th Street do sprawdzonego pubu. Jednak tym razem- ajj słabo było, a to głównie ze względu na muzykę. DJ to jakaś porażka. Uwielbiam tańczyć i wiem, że do wszytskiego się da, ale no sory ile takie smuty można było puszczać. No nic, następnym razem idziemy obczaić coś innego! Trochę potańczyłam, pogadałam, pośmiałam się i po 2.00 zebrałyśmy się na pociąg. Dwie nasze kolezanki zaczęły tańczyć z kolesiami i za nic w świecie nie chciały wychodzić, jednego akurat znam bo jest tam stałym bywalcem wiec przecież M mogła tam wrócić za tydzień i znów się z nim pobawić... Starałyśmy się je namówić ale... ostatecznie zostały. Poszłyśmy więc w 4 na metro. Gdy już prawie doszłyśmy, tamte zadzowniły, że one już wyszły i chcą żeby na nie poczekać, bo nie wiedzą jak trafić. Kurcze rozumiem, że wypiły i trochę może straciły kontrolę ale nie mogłyśmy czekać, musimy metrem na nasz pociąg dojechać, bo jak nie zdążymy to sobie koło 2 godzin na kolejny poczekamy bo akrat od 2.50 do 4.cos jest przerwa (tak oo to są co pół godziny). Starałyśmy się wytłumaczyć im trasę przez telefon ale mozolnie to szło. Koniec końców, dziewczyny gdzieś się pogubiły, dodatkowo wyszło na to, że się na nas obraziły za to, że nie poczekałyśmy na nie- sorry ale ile można mówić coś dorosłym osobom? wrr.. irytuje mnie czasem takie zachowanie. Fakt martwiłam się o nie ale nie mogę za innych decydować i ponosić w takich sytuacjach odpowiedzialności....

No nic. Ciekawe co na środowym spotkaniu się okaże i czy przyjdą, mam nadzieję, ze tak, bo niby czemu nie?









poniedziałek, 25 marca 2013

Paradaa!!! czyli co robią Amerykańcy aby się rozerwać :D


Paradyyyy!! To coś bardzo popularnego w USA, są organizowane z okazji każdego większego wydarzenia i to dosłownie wszedzie, każde miasto chce mieć jakąś swoją paradę. Ta na której byłam w weekend odbyła się z okazji ST. Patrick’s Day. Oczywiście S.P.D był tydzień temu ale w RVC (Rockville Centre) postanowili, że zrobią sobie paradę tydzień później dzięki czemu więcej ludzi będzie miało możliwość przyjść i…  przyszli. Planowo parada zaczęła się o 12.00, dotarłam po JO jakoś chwilę po, a całe miasteczko już było zawalone samochodami i ciężko zaparkować. Dołączyły do nas jeszcze 3 dziewczyny, również Au pairki. Co do samej parady: trwała chyba ze 2 godziny, jedna wielka procesja wozów strażackich, strażaków, innych służb, okolicznych szkół, przedstawicieli sklepów itp. Nie zabrakło też muzyki i występów tanecznych. Jak dla mnie- za zimno było, gwoździło, świździło… wrr zmarzłam tylko.  Po paradzie poszłyśmy z dziewczynami coś zjeść i tak sobie siedzimy (reszta ludzi też porozchodziła się po knajpach więc całe miasto wieczorem było 'drunk'!), gadamy… co tu robić wieczorem…. Stanęło na NYC i jednym z pubów. Pojawił się tez problem- w co się ubrać… zebrałyśmy się więc i pojechałyśmy na zakupy! IZA mistrzyni kierownicy i od teraz już autostrad amerykańskich! Niestety mało rzeczy znalazłyśmy, ja kupiłam tylko jedną bluzę jeansową;/ O wyjściu do city innym razem napiszę.









niedziela, 24 marca 2013

Boston again :) czyli zdjęc c.d.

Właśnie wróciłam z imprezy w Nowym Jorku, ale o tym innnym razem
Jest po 4, dojadłam czekoladę, wykąpałam się i... nie mogę zasnąć, powinnam- jutro mamy cluster meeting i to o 11.30 - masakra, jak ja wstanę...

Postanowiłam dodać kilka zdjęć z Bostonu. widziałam w jednym z komentarzy z poprzednich wpisów, że jedna z Was się tam wybiera :) ahh będziesz miała co robić. Oto kilka dodatkowych zdjęć :)
Pozdrawiam:*












sobota, 23 marca 2013

Boston okiem profesjonalnym :) 'Fenkju' JO!!

Jest!! (a raczej są!!!!))

Nareszcie są zdjęcia z aparatu JO. Mój mały fujifilm niestety nie jest na tyle profesjonalny, ale nie mogę narzekać :) dobrze się sprawuje. J. narobiła ponad 700 zdjęć i postanowiła je troszkę popoprawiać, po tygodniu poprawek- są!!! a na nich Iza- mistrzyni głupich min :) więc postanowiłam się nimi podzielić
Fenkju JO!!!






piątek, 22 marca 2013

In love with Boston!! Day 1st!


Zebrałam się i postanowiłam opisać nasz pobyt w Bostonie. Na początek o przygotowaniach, … Od kilku dni chodziłam zakatarzona więc wiedziałam, że ten weekend nie będzie należał do mnie. W piątek w nocy zajęłam się jeszcze wycinaniem koszulki, kupiłyśmy z JO zwykłe zielone oversize. Postanowiłam zrobić jej frędzelki z przodu, frędzelki na ramieniu oraz niby serce wycięte z pasków na plecach. Całkiem dumna z siebie jestem, bo spoko to wyglądało :) Pod szyją jeszcze wycięłam, żeby wyglądała na damską :D Pomimo, że wyjazd był zaplanowany tylko na jeden weekend to musiałam zabrać ubrań na killka wyjść J
Na koniec jeszcze paznokcie zaczęłam malować i…. tragedia!!! Rozlałam granatowy lakier na biały koc!! W dodatku koc Ralpha Laurena!! Gorzej być nie mogło, zmywacz nic nie zdziałał… późno w nocy nie chciałam też się kręcić po domu i tego spierać… (najgorsze jest to, że podczas mojej nieobecności koc był hostce potrzebny i… nawet nie zdążyłam jej o tym powiedzieć przed wyjazdem, ajj głupio wyszło). W sobotę rano pobudka przed 6, szybkie ogarnięcie i na pociąg. Od rana dużo ludzi się do NYC wybierało na paradę aby zająć dobre miejsca wiec nikogo nie dziwił widok kolesi w irlandzkich spódnicach, pomalowanych na zielono, w zielonych czapach/ perukach. Na Penn Stadion jeszcze kanapka i do autobusu. 
Przed nami 5h drogi- oczywiście w torbie u Izy musiał być zapas słodyczy :)
Jedna laska spóźniła się na autobus więc tym samym i na wypad oraz, że był to wyjazd w ramach kredytów, już opłacony, nie będzie raczej mogła uzyskać ich wszystkich- za ten kurs otrzymujemy 3,5 Credits z wymaganych 6. Po kilku postojach, odsypianiu, słuchaniu muzyki- dojechaliśmy :D Boston!!
Majaaaa w autobusie:)

Matko, nie sądziłam, że tak mi się tam spodoba. Miasto bardzo europejskie, wszędzie młodzi ludzie- czyli studenci :) Jeszcze tam pojadę, ale w lato jak będzie lepsza pogoda. Połaziłyśmy po mieście, dodatkowo miałyśmy zorganizowaną wycieczkę z ‘guidem’. Harvard, najważniejsze ulice, zatoka jakaś, ogrody- nie wiem co dokładnie widziałyśmy J za dużo tego było jak na tych kilka godzin. Od 2 do 6 prawie cały B. objechaliśmy. Na koniec odwieźli nas do hotelu- Midtown hotel w samym centrum. Standard- średni, nie spodziewałam się niczego lepszego ale… Pan na recepcji- To już wysoki standard, wszystkie się w niego wpatrywałyśmy jak zamurowane. Gdy nam tłumaczył drogę… mało co zrozumiałyśmy… mmm charming J sobotę wieczór już opisywałam, o niedzieli innym razem :D



Same dziewczyny, nic dziwnego, że kolesie nam sie ostro przyglądali myśląc pewnie 'co tu robi jakieś 100 dziewczyn i widać, że różnych narodowości?'

Nasz mała paczuszka pod biblioteką na Harvardzie