czwartek, 26 września 2013

Po polsku - walizka, kłopoty podczas powrotu do USA.... Kolejki...

2 tygodnie w Polsce to jak 2 dni, z perspektywy czasu czuję, że byłam tam baaardzo dawno temu :(
eh eh... Jak nigdy tak tym razem przez 4 ostatnie dni w PL siadaliśmy razem w domu albo ja ze szwagrem  moim i ostro drinkowaliśmy winooo!!! Kurcze u mnie głowa slaba bo przecież alkohol z daleka omijam, więc ładnie mnie zakręciło gdy jednego wieczoru 2 butelki poszły :D Walizki nigdy do końca nie rozpakowałam tylko wrzucałam i wyciągałam jakieś ciuchy...
Od początku robiłam w PL zakupy, w szczególności jakieś mleczka do demakijażu, kremy nawilżające (garniej, ziaja), pudry w kamieniu (vipera- uwielbiam, więc kupiłam 3 na zapas i młodej to samo) Ciuchów oczywiście też nakupiłam... kasa w Polsce ładnie mi się rozeszła...W piętek zaczęłam się ostatecznie pakować, wylot miałam o 9 rano w sobotę i ponownie z przesiadką w Pradze. Dobre jest to, że podczas przesiadki nie trzeba się interesować bagażem (jedynie podręcznym), który jest nadawany bezpośrednio na lotnisko docelowe, czyli w moim przypadku JFK w NY. Obawiałam się ponownych pożegnań na lotnisku, jednak wydaje mi się, że wszyscy do tego przywyklismy i  ja i rodzice i Dianka, łez tyle nie wylaliśmy. Ponownie nie miałam zrobionej odprawy online więc czekałam aż moją bramkę otworzą, z racji, że pierwszy lot to tylko ten krótki do Pragi, to bramkę otwierali na 2h przed wylotem a ja już przed 6 na lotnisku byłam. Podchodzę ze wszystkim do okienka, Pani mi ostro posprawdzała dokumenty- nie byłam aż tak kontrolowana przy pierwsym wylocie... czy wiza się zgadza, DS, terminy. Walizka ważyła lekko ponad 23 kg- z ledwością się zapakowałam, tyle tego się nazbierało, przecież gdy stąd będę wyjeżdżała to ja nie wiem ile walizek będę musiała dokupić...Walizka poszła, idę i ja do "Gejtu" mojego:) Jeszcze małe zakupy na strefie bezcłowej. Obiecałam koledze, że przywiozę mu Jacka Daniellsa z edycji limitowanej, którego on podobno widział tylko na lotniskach i udało sie, whisky się znalazło- za 139 zł...masakraa, znalazłam jeszcze ładną polską żubrówkę w zielonym futerku, upominki dla host rodziny i do samolotu. W pradze 2 godziny musiałam poczekać. W tym czasie: pierwsza kontrol- dokumenty do weryfikacji. Przeszłam już przez bramkę do samolotu wrzucam wszystko na taśmę i.... We are sorry but you cant bring those liquids with ya" WTF?!!! że co??!! przecież wszystko jest szczelnie pozamykane, reklamówki podpisane, że ze strefy bezcłowiej, rachunki mam, wszytsko zapakowane w folię z napisem żeby nie otwierać... Jedyna odpowiedź- we'r sorry. We are sorry??!! a co ja mam powiedzieć?? zła, zdenerwowana, wkurzona musiałam im to zostawić;( przechodzę dalej i jakiś typ do mnie, że nie miałam rozmowy jakiejś w sprawach bezpieczeństwa i zapraszamy do ich takiej 'ambony'. Takich pytań się nie spodziewalam: kiedy pakowałam walizkę, ile sztuk bagażu posiadam, kto ją miał, kto miał do niej dostep, czy mam broń, kiedy kupiłam bilet, ile za niego zapłaciłam, w jaki sposób płaciłam za bilet, przez jaką stronę go zamawiała, jaką mam elekreonikę, ile wszytsko ma lat (czyli tu z osobna: tel polski, iphone, aparat), oczywiście pomijam już te podstawowe o moje dane osobowe. Zalecono mi ostro pilnować bagażu podręcznego i w drogę! Tym razem klasy biznes nie było, ale narzekać też nie mogę. Podstawowe wyposazenie jak zawsze: kocyk, poduszka, słuchawki, mały monitorek, filmy, muzyka. Tak jak przy rezerwacji biletu podkreśliłam, dostawałam posiłki wegetarańskie, które były tak tragiczne, że praktycznie ich nie jadłam... po ponad 8 godzinach, braku snu, głodna i wykończona dotarłam na lotnisko w NY! Haha normalnie home sweet home :D taaa mój sweet home 10 godzin stąd... Wychodzę zaspana z samolotu patrzę, a tam kolejka sryliardowa!! co jest?? jak się okazało o tej samej porze wylądowały 4 samoloty z Europy więc same kolosy..... Wszyscy muszą przejśc przez bramkę bezpieczeństwa i załapać się na chociaż krótką rozmowę z celnikiem. OK jedna kolejka- okolo godziny, szczęśliwa idę dalej z myślą, że za chwilę się stamtąd ulotnię, host już na mnie czekał na lotnisku, bo zadzowniłam do nich jak tylko nasz samolot asfaltu dotknął :D Idę idę a tam...następna kolejka!!!!!! Tym razem na milion osób!! nie no na serio- chyba z tysiąc ich stało, jednak coś sie nawet ruszało... okienek z 20 było otwartych... Cały czas pod telefonem, bo godzina 6, a ja na lotnisku jeszcze- mamy na imprezę koło 21 wyjeżdżać, tak, tak, jeszcze impreza na mnie czekała po tym cięzkim dniu... Po 7 czyli po około 3 godzinach stania  w kolejkach dotarłam do mojej bramki. Pokazałam dokumenty, jedyne pytanie jakie padło: Izabela? nie no Marianna by sie chciało powiedzieć. Celnik tylko przybił pieczątkę, kazał mi złożyć odciski palców i podziękował... Yeah!! a ja taka pełna strachu, ze mogą mnie zawrócić, bo wyjazdy na 3 miesiące przed końcem wizy są dość ryzykowne... Szybko pofrunęłam po bagaż i do wyjścia, gdzie na mnie host oczekiwał...się tam wystał biednyn za wszystkie czasy :D
Za 15 min back to my 'home'...
CDN.



środa, 25 września 2013

O tym co w Polsce cz.2 -> home sweet home :) powrót do manuelnej, wizyty, odwiedziny....

Polska Polandia :D
Ogromnie tęskniłam za domem, może nie miałam za bardzo czasu ostatnio o domu myśleć ze względu na młodą i nasze wspólne przygody, ale nie da się ukryć, że ponad 20 lat spędzonych w Polsce sprawia, że to przywiązanie zostanie na zawsze.
Sobota po przylocie była pełna oglądania i sprawdzania, rozmawiania. W domu kilka rzeczy się pozmieniało, jedynie mój pokój pozostał taki jak go zostawiłam- oprócz tego, że mi go posprzątali :D
W domu wiedzą, że dać Izie słodycze i będzie happy tak więc na łóżku torba czekolad, ptasiego mleczka i innych słodkości :) już wiedziałam, czym będę się żywiła :) Mama jak to mama upiekła ciasta, Dianka zrobiła mi kotlety sojowe. Tym samym pierwszy dzień to głównie odpocxzynek.
Niedziela- trzeba pójsć do kościoła :) mieszkam na przeciwko, a jak to na wsi bywa- ludzie chodzą do kościoła głownie po to, żeby się pokazać, poplotkować, pooglądać w co ta Zośka sąsiadka się dziś ubrala:) Przy okazji zobaczyłam znajomych. Kurcze po powrocie do domu wiedziałam, że musze jakoś ten czas zorganizować bo ja długo nie wytrzymam w jednym miejscu... Mala wycieczka nad zalew, iza zwróciła za kierownicę audi z naszą manualna skrzynią biegów i... zdziwko, matko! Myliły mi się pedały, samochód mi kilka razy zgasł, a z czym jak z czym ale z jazdą samochodem nigdy nie miałam problemów, przecież gdy miałam 16 lat to już driftowałam! Na parkingu zamiast hamulca wcisnęłam gaz i o mały włos nie rozwaliłam samochodu :D ufff pojechałam do domu i zaczęłam po podwórku jeździc i sobie wszystko przypominać...

Ogólnie rzecz ujmując, w Polsce chciałam czas głównie spędzić z najbliższymi i znajomymi, z czego i tak z częścią nie udało mi się w końcu spotkać;( a szkoda. Oczywiście wyjazdy do klubów, wizyta u fryzjera, shopping, konkretne zakupy polskich kosmetyków, wizyta w Warszafce w moim starym mieszkaniu, najlpsza ostra pizza w dagrasso... Prawie codziennie w samochodzie, codziennie w ruchu, a jak nie w ruchu to zwyczajnie z siostrą kładłyśmy się na łózku i gadałysmy o wszystkim i o niczym jak za starych dobrych czasów. Z każdym dniem co raz mniej chciałam wracać do Stanów, z każdym dniem uświadamiałam sobie, gdzie powinnam być, z każdym dniem widziałam jak wiele mnie tu ominęlo! Jak bardzo rok czasu może zmienić, na świat przyszedł nowy członek naszej rodziny, mała Zosia, rodzice po roku też się zmienili, mam z nimi mniej tematów do rozmów, wszystko mnie drażniło, szczególnie dlatego, ze byłam w kompletnej rozsypce! Nie wiedziałam co powinnam ze sobą zrobić, czy przedłużyć program? jeżeli tak to o ile? czy jednak wrócić do kraju już  w grudniu? a moze jednak tak jak mi znajomi proponują wróciś w czerwcu do Polski i przenieść się do Londynu.... tyle opcji, a tylko jedno krótkie zycie, które chcę przeżyć jak najlepiej, wykorzystać na maxa i czuć się spełnioną....

takie oto izowe dylematy :) gdy patrze na to jeszcze z innej strony to wiem, że gdyby tylko takie problemy ludzie mieli.... ehh koniec tego pesymizmu :) W ciągu tych 2 tyg raz gadałam z moją host rodzinką na skype, serio to głównie dlatego, że nie miałam czasu albo internetu. Nie wiem co sie dzieje z moim Iphonem ale karta orange (oczywiscie ta micro) nie działała, nie chciało mi się już zachodzić do apple store wiec pomyslalam ze jakoś to zniosę. aaaaa postanowiłam znajomemu zorganizowac urodziny- w sobotę 14.9 czyli tego samego dnia co miałam wracać do Stanów :D nie wiem skąd mi taki pomysl do glowy przyszedł. Tym samym co kilka dni kontaktowałam się z ludźmi tu, organizowaliśmy miejsce, stolik, ludzi... o efektach innym razem :) Powiem tylko, że nie było łatwo, młoda ostro mi pomagała, co też nie bylo łatwo tak przez neta z dwóch różnych stron oceanu :)
Ok, czas na zdjęcia, jutro jeszcze jeden post o niespodziankach pry powrocie do Polski... nie do końca miłych:(

pozdrawiam











to jest Polska- babuszka z autobusu :D





mniaaaammmm- placuszki w wykonaniu mojej kochanej sisss!!


Temat rzeka- czyli nad Wisłą w warszawie z dziewczynami i wienem :)

cześć tato:D

oto oni- moi rodzice :)




Zosiaaaaaaaa!!


kolekcja tymbarkowa


poniedziałek, 23 września 2013

Lecę do Polski!!! czyli jakie niespodzianki mnie spotkały przy wylocie do PL :)


Matko kiedy to było!! wróciłam przecież z Polski ponad tydzień temu :( I miss them sooooo much!!
jednak z drugiej strony, te dwa tygodnie uświadomiły mi, jak bardzo moje życie tam różni się z tym w USA.

Zaczynam opisywać! Z Florydy wróciłam z rodzinką w środę wieczorem. W domu jakoś koło 11 bylismy, z racji, że tyle się z młodą nie widziałam, to szybko wzięłam prysznic i pomimo okropnego zmęczenia, pojechałyśmy na miasto:) hosci się zdziwili ostro, że jeszcze mam siłę cokolwiek robić :D cóż, nie ma co marnować ani dnia. W czwartek pranie wszystkiego, rozpakowywanie walizki i ponowne pakowanie, tym razem na wyjazd do Polski. Lot miałam w piątek o godzinie 20.00 tego samego dnia moi hości jeszcze pracowali więc całe szczęście, ze młodej rodzinka pojechała z dzieciakami akurat na wycieczkę objazdową samochodem, więc ta przyszła do mnie i chociaż posiedziała trochę z moim małym, żebym się mogła ogarnąć.

Wszystko zapakowane! 23 kg walizka duża + 10 kg bagaż podręczny. Najważniejsze przy takim wyjeździe są dokumenty: paszport oraz DS (który jest potwierdzeniem do naszej wizy studenckiej i zawiera nasz aktualny adres. Nie ukrywam, że cały czas się cykałam, czy nie będę miała z nimi żadnych problemów ze względu na zmianę rodziny, ale obawy były tu zbędne, wszystko było oki :)
Bilet zakupiłam ponad 3 miesiące wcześniej przez stronkę cheapoair.com i serio każdemu ją polecam. Mają bardzo szeroką bazę linii lotniczych, a tym samym bardzo konkurencyjne ceny. Ja za mój bilet zapłaciłam 760$  co w okresie wakacyjnym i tak było dobrą ceną. nie wiem czemu ale ogólnie tak to wygląda, że bilety gdzie wylot jest z Polski->usa-> Pl są znacznie tańcze niż USA->PL->USA, tym samym wybierającym się tu np na wakacje z PL lepiej jest kupić bilet LOTem w cenie już nawet od 1700 zł. To takie moje uwagi, jednak oczywiście każdy może mieć inne zdanie na ten temat.
Mój lot był zarezerwowany z przesiadką w Pradze, linie: KLM (Delta dutch airlines) i czeskie linie lotnicze obsługujące krótki lot w Europie.
                         
Ok. O godzinie 17.00 host zawiózł mnie na lotnisko, tu też trochę strachu, bo nie mogłam zrobić jakoś odprawy online więc będę to musiała ogarnąć na lotnisku, a przecież powinnam mieć do tego dostęp na 24h przed wylotem. Całe szczeście  w tym małym kiosku wystarczyło zeskanować paszport i... mam mój boarding pass! Walizki się zgadzały wiec ruszam w kierunku bramek. Przede mną 2,5h oczekiwania. Jednak w takich chwilach czas mi leciał jak szalony, przecież za kilka godzin wszystkich zobaczę ponownie!! ok, może nie kilka, ale kilkanaście :) Kolejka do samolotu ogromna... nie chciało mi się stać i postanowiłam wsiąść na samym końcu- lepszej decyzji nie mogłam podjąć. Otóż, podchodze już do wejścia a pan steward do mnie, że proszę chwilę poczekać. Ja oczy wielkie, jak to??! o nie, problemy!! nie będzie fajnie... ten mowi, że za chwilę da mi inny bilet... ajjćć czyli coś nie tak.... Dostaję go, wchodzę na pokład, stewardesa pokazuje mi drogę, przechodze więc przez biznes klasę i kieruje się do ekonomicznej bo taki bilet zamówiła, ale coś mi się nie zgadza z moim miejscem siedzącym... ajjćć, pani stewardessa mnie wola i okazuje się, ze mam miejsce w klasie biznes elite!!!! AAAAAAAAAAAAA!!! Tam to jest wypas!!
Siadam sobie, miejsce bez sąsiadów, z dużym stolikiem, dużymi słuchawkami, dużym monitorem, dużą kołdrą i poduszką, dużym wygodnym fotelem (z funkcją rozkładania do pozycji łóżka oraz z masażem, który miałam włączony przez całe 8 godzin lotu), dużym menu!! Dodatkowo delta przygotowała zestaw upominków dla pasażerów!! Czy mogło byc lepiej?? tak! podchodzi do mnie Pani z zapytaniem czy szmpana podać!! Za chwilę Pan kelner co sobie życze do jedzenia!! Wzięłam sałatkę bo serio lot nocny, to nie jest dla mnie okazja do pojedzenia, chciałam sie raczek wyspać, zeby móc jakoś funkcjonować kolejnego dnia :) Dostałam jedzonko, zupka pomidorowa, sałatka, jakieś krewetki z zasmażanym ananasem, cuda na kiju dosłownie :) troche w tym jedzeniu pogrzebałam, a następnie postanowiłam skorzystać z mojego monitorka, obejrzałam taken2 i dziękuję dobranoc, do zobaczenia w Europie!! Obudziłam się po 3 rano słysząc pilota mówiącego, że za godzinę czy 2 lądujemy :) YYYYaaaaaYYYY Europa!! Prawie w domu!! Praga miło mnie przywitała, czyste lotnisko, ludzie... tacy jak w Polsce :) mniej się uśmiechają niz hamerykanie, ale co się dziwić, gdzie my do USA, z czego tu się cieszyć, ze za 1200 zł przeciętna rodizna musi się utrzymać przy czym w USA za 1200 to oni tygodniowo nie chca pracować bo im się nie opłaca!! masakra,  ekonomiczna przepaść... Po prawie 2h oczekiwnaia wchodzę na pokład... no właśnie nie wiem czego bo to pudełko było takie małe!! jak hellikopter! samolocik na 40 osób chyba! Jednak nie ważne, za 1,5h back to Warsaw! Wysiadam w Polandii i... jej jak tu fajnie :) Z ogromnym uśmiechem na ryjku pofrunęłam doslownie po walizkę i do wyjścia!! Przechodzę, a tam Dajanka!!! Jako pierwsza!! Moja siss jedyna, której tyle nie widziałam, dalej rodzice :) mama normalnie zapłakana jak zawsze:) tacie też emocje puściły:) dodatkowo kuzyn stał z nimi, który ich przywiózł:) ah ah! wyściskalismy się i ruszamy w drogę bo przecież przed nami jeszcze 2h samochodem i w domku!!!
CDN..... :)
zdjęcia robione przed przyjazdem do Polski:D czyli głupawka z młodą i kilka innych:)









Disneyowo! Water Park- czyli Iza prawie zeszla z tego świata :D zdjęcia!!!

To już będzie ostatni post o Florydzie :) znalazłam kartę więc też więcej zdjęć wstawiam!
Tym razem takie małe podsumowanie i szczególne wydarzenia
1. Water park- tak jak w tytule- chodzi o to, że... jedną z czynności, których nie potrafię kompletnie jest pływanie;( wstyd się przyznać, ale cóż, nigdy mi nie było potrzebne, a to ogromny błąd, ze za dzieciaka się za to nie wzięłam. Przechodzę jednak do sedna sprawy. Jeden dzień moja host rodzinka postanowiła poświęcić na park wodny. Od początku mi to dobrze nie wyglądało jednak mimo wszystko założyłam strój i poszłam z nimi. Park wodny to nie jak u nas wielkości jednego podwórka, ten park wodny to jeden ogromny kompleks zjeżdżalni, mini oceanu z falami, sklepów, restauracji, leżaków... wszystkiego. Idziemy na pierwszą zjeżdżalnię- gdzie zjeżdża sie z dość wysoka leżąc na macie i na koniec wygląda to troche jak przy zatrzymaniu na sankach :) nie ma za dużo wody nie ma strachu ale emocje są bo bardzo fajnie było. Zjeżdżalnia kolejna, dostaję matę i idziemy do zjeżdżalni, która wygląda trochę jak tor bobslejowy ;) Kładę się, jadę.... zadowolona, że tak fajnie krzycze ze szcześcia do momentu w którym widzę... dość spory basen przede mną... OMG załączyla się czerwona lampka!! Jak ja tam wpadnę.... i tak się stało, wpadłam tam i... cała pod wodą, która była wszędzie, w uszach, nosie, ustach... uczucie okropne, ale najwięcej złego zrobiła ta panika, strach.... Fakt wody było tak ponad pas (mam 175cm wzrostu:) więc dajmy na to, że ponad metr. Ratownicy (których stało tam z 5 osób) zamiast mi pomóc to nic, kompletny brak reakcji, po chwili się zorientowali gdy juz stanęlam na nogi i z pytaniem, czy wszystko ok, na co ja, że nie! nie jest OK, nie potrafię pływać! a oni od czegoś tam przecież są... Zabrałam się i poszłam od nich. Powiedziałam moim hostom, że po tej traumie, ja podziękuję za kontakt z wodą pomijając prysznic...Całe szczęście zaczęło sie zbierać na deszcz, oni wiec poszli jeszcze pozjeżdżać, a ja sobie wolałam posiedzieć i poczekać.
2. Pogoda- Floryda- wiadomo więc temperatury koło 40 stopni, tym bardziej na przełomie sierpnia i wrzesnia, jednak... Przez 8 dni jak tam byliśmy jedynie ostatniego nie spadła ani kropla deszczu! Codziennie jak nie burza to ulewa... Masakra, najgorsze jest to, że padało w środku dnia gdy jest się najlepiej poopalać. Na ogół jak padało to przez godzinę i za chwilę wychodziło słońce z podwójną siłą i konkretnie dopiekało!Jednak czasem potrafiło padać przez 2-3 godziny.. :( i weź człowieku coś rób....
3. Ceny- w tym naszym kurorcie wszystko masakrycznie drogie!! każda głupia zawieszka to koszt okolo 10$
4. Dodatkowe atrakcje:
-wieczór z grillem u Mickey mouse w ogródku- taki trochę piknik country :) a i pomyłka z wózkami- małego w spacerówce tam prowadzaliśmy- zwykła czerwona spacerówka, po grillu poszłam po wózek małego, dochodzimy do łodzi, którą wracaliśmy do hotelu i zdziwko! To nie nasz wózek!! Hostka szybko z nim pobiegła i po 15 minutach wraca z... prawie identycznym, tym razem naszym :)
- przedstawienie na wodzie- to było spoko,wszystko odbywało się w amfiteatrze- jak nasza opera leśna :D z tym, że scena umieszczona była na środku jeziora! pokaz fontann, plonąca woda, ponownie wszystkie postaci z Disneya, fajerwerki! pięknie.....
- kolacja u pięknej i Bestii- na sali balowej :)

Podsumowanie- Didneyworld to miejsce dla każdego! W najmniejszym stopniu dla dzieci :) to dorośli maja największą frajdę z extremalnych zjeżdżalni :)
Ps. Nie orientuje się kompletnie co do kosztów, za wszystko płaciła moja rodzinka: bilety, jedzenie, hotele, zjeżdżalnie :D ja jedynie na pamiątki troszkę wydałam :)