czwartek, 31 października 2013

Halloween!! Trick or treat??!! czyli swiętujemy!!

Tradycje Halloweenowe to jeden z bardziej zwariowanych eventów w Stanach!
Nie wiem czy da się to opisać słowami. Ci którzy byli/ są w USA dokłądnie mnie rozumieją!
Jedno wielkie szleństwo. Ogólnie Halloween to jeden wielki biznes... Wydawanie kasy przychodzi amerykanom baaardzo łatwo:) I tu sie nie mówi o malych pieniądzach, moze nie są one male dla nich ale dla nas Polaków to sumki są konkretne
Stroje Halloweenowe- aaaaa jakie to ludzie pomysly mają. Sprawa polega też na tym, że tworzone są tu specjalne sklepy, które swój ekwipunek uzależniają od pory roku, tym samym od miesiąca - wszystko na halloween, za tydzien- wkroczą w okreś Świąt Bożego Narodzenia... itd.... My z młoda mamy po 3 stroje :D Nie wiem gdzie i kiedy w nich wyjziemy ale mamy- bynajmniej jeden wykorzystamy dziś na paradzie w NYC!
Imprezy halloweenowe- tak tak, 3 weekendy (ten przed halloween, w halloween i po halloween) to jedna wielka przebieranka :D w ostatni weekend wyszlysmy na chwile do nas do klubu i... bylysmy jednymi z niewielu osób bez kostiumów.
Co na zewnątrz? Ok zacznijmy od tego, że przed prawie każdym domem widać jakiś akcent tej całej maskarady. Trupy, nagrobki w ogródkach, szkielety, czarownice... To praktycznie nic porównując z kilkoma szczególnie udekorowanymi domami...
Serio?? nie będę tego opisywala, bo się nie da... Wstawiam więc 2 filmiki + 3 ze sklepu z kostiumami :)
1. o tym jak ten dom przybrany wygląda w nocy
2. Za dnia









Milego oglądania :) Zaznaczam, że nie jest to do końca przyjemny widok. Mój maly dzis sie obudzil i przyszedl do mnie z tekstem, ze koszmary mial bo sie naogladal  tych filmików..
Zdjecia oczywiscie tez są, ale bedzie ich wiecej po dzisiejszej paradzie!!
pozdrawiam gorąco :*
oto i moi hosci przed ich halloweenowym wyjsciem :D






Nasze au pairkowe spotkanie halloweenowe :)





sobota, 26 października 2013

O gotowaniu słów kilka- czyli na czym polega przygotowanie posiłków w USA :)

Stereotypy: amerykanie jedzą tylko w Mcdonalds, nie gotują, wszyscy sa grubi...
Otóż nie do końća tak to wygląda, wiadomo jak wszędzie, ludzie jadają fastfoody, tutaj jedynie jest tych ludzi tak dużo, ze w tłumie zawsze da sie wylookać kogoś z nadwagą, bo tacy ludzie zawsze rzuca się w oczy.
Teraz na moim przykładzie i mojej host rodzinki. Są oni dość oszczędni, więc lodówka nie jest wypełniona po brzegi, jedzenia jednak nie brakuje :) Tym bardziej w moim przypadku- wegetarianki, zawsze coś sobie ogarnę :)Każdy dom ma swoją szafkę słodyczy, gdzie zawsze coś na przekąskę da się znaleźć.
Co do gotowania- ehh cięzko to czasem nazwać gotowaniem, bo przecież nie mogę tak określić wrzucenia na wodę rawioli i wyłowienia ich po 5 minutach, a następnie polania sosem pomidorowym ze słoika...
Ale tak, to jest właśnie gotowanie w amerykańskim domu... Kotlety- najczęściej kupują gotowe i odgrzewają. Na początku jak tu przyjechałam ugotowałam coś konkretnego, ale kurcze no sory bardzo, nie będę stała 2 godziny przy garach gdy mojej hostce zajmie to max 20 min, a efekt praktycznie taki sam...
Stwierdziłam, że to bez sensu i dostosowałam się do ich lifestyle. Odgrzewam rawioli, gotuję czasem makaron z brokułami, oni zamawiają coś czasem, innym razem pizza się znajdzie (oczywiście kupiona)
No cóż takie życie :) Tak wiec dziewczyny i chłopaki, którzy tu chcecie przyjechać, gdy w aplikacji pojawia się pytanie czy potraficie gotować, to bez dłuższego zastanowienia zakreślajcie, ze tak!
Ostatnio zaprosiłam znajomego na kolację i zrobiłam mu sernik z truskawkami :) + pizzę :)
wiem wiem, zadne to dokonanie ale miałam trochę frajdy z sernikiem:)
aaaa zrobiłam też dla niego cupcakes :) pochwaliłam mu sie, że robiłam je ostatnio z małym, ten wielce zawiedziony, ze dla niego nic się nie znalazło. Tym samym Iza kupiła następnego dnia mix, zrobiła całą blachę tych pięknych babeczek, polała lukrem, zapakowała w pudełko i.... zawiozłam mu je pod dom i zostawiłam pod drzwiami :) Ot taki mój jeden z pomysłów :)
poniżej przygotowanie sernika błyskawicznego :)





cupcakes które z małym moim robiliśmy razem więc niektóre nie są wyględne :D



czwartek, 24 października 2013

Jak się jeździ w USA - czyli o obawach przyszłych au pairek, które będą tu prowadziły fury :)


Temat każdej au pair w USA bardzo dobrze znany :) Jazda samochodem w USA!
Czy wy też miałyście/ macie takiego stracha jak ja? O matko jak ja sobie poradzę, przecież tam jest wszytsko duże, ogromne jeepy i inne monstery! A automat??!!! Nie dam rady! Muszę szukać rodzinki, która tego nie wymaga... Bynajmniej takie było moje podejscie na początku. 4 lata temu trafiłam własnie na rodzinkę, która nie potrzebowała au pair kierwocy tym samym nie miałam tego problemu, tym za to od razu było wiadomo, że jazda będzie non stop. I co i co?? matko uwielbiam tu jeździć samochodem! Gdybym mogła to chyba bym się zatrudniła jako taxi driver :) Automat to niebo!! Jedziesz, niczym się nie przejmujesz, światła- hamulec, zielone-gaz.... żadnych biegów, nawet sobie nie wyobrażam jak w takich korkach i przy tylu światłach można ciągle biegi zmieniać! Haha samochód to moje ulubione miejsce do malowania paznokci:) co czerwone to kilka :D
Autostrady- normalnie droga do nieba! Jedziesz jak w bajce!
Ponownie kilka faktów:
1. Czy Au pair potrzebuje amerykańskie prawko?- i tak i nie, jedynie w New Jersey i Californii wymagane jest zrobienie stanowego prawka. Z racji, że mieszkam w NY nie muszę go robić, ale chyba mimo wszystko się na to zdecyduje, tak dla siebie
2. Mandaty??- Jeżeli dostajesz mandat w godzinach pracy- to płacicie z niego z rodziną po połowie....Ok, miałam jeden, w dodatku dostałam go na dzień przed wylotem do Polski, tym samym nie miałam kiedy się nim 'pochwalić'... Suma mała nie była bo to aż 80$. Na adres rodzinki dostałam zdjecie samochodu jak skręcam na cxzerwonym świetle, a to jedynie dlatego, że wjechałam na skrzyżowanie na zielonym ale koleś który stał przede mną nie miał jak zjechac- oboje skręcaliśmy w lewo na skrzyżowaniu, tak więc ja już na czerwonym zjechałam :( Teraz już wiem, gdzie mogę spodziewać się kamer. niestety było to w drodze na zakupy więc- sama zapłaciłam:( biedna ja.

3. Skręcanie w prawo na czerwonym świetle- Tak, w NY i NJ można- z wyłaczeniem miasta Nowy Jork ale w obu tych stanach jak najbardziej tak. Działa to jak u nas zielona strzałka przy czerwonym. Jeżeli na skrzyżowaniu nie ma świateł i nie utrudnimy ruchu innym, to jak najbardziej zawsze można zjechać w prawo po uprzednim pełnym zatrzymaniu, fakt, ze zawsze się do tego nie stosuję, ale są światła z kamerami i czujnikami, więc jeżeli nie będzie tego pełnego to bach- dostajesz piekne zdjecie, za które musisz ładnie zapłacić. Wyjątkiem od tego są jednak skrzyżowania z napisem- NO TURN ON RED.
4. Paliwo- kto za nie płaci? To już różnie wygląda. niektóre rodzinki, te bardziej zamożne nie zwracają na to uwagi więc jeździj aupairko ile możesz, ja niestety z moim jeepem musiałam dokłądać, piszę musiałam, bo ostatnio jeep od tygodnia stoi u mechanika, a ja jeżdże ogromną toyotą 4runner!! To dopiero bydle, jednak komfort jazdy... mmm to jest coś. Kosz paliwa to około 3.5$ za galon, a galon to prawie 4 litry.
5. Wypadki- tu już zgodnie z waszym ubezpieczeniem. Ogólnie jest tak, że jeżeli koszt stłuczki jest większy niż chyba 500 $ to pociągają to z naszego ubezpieczenia Dodatkowo śmieszna historia, młoda złapała gumę kilka tygodni temu :) przy zmianie koła pomógł pracujący w pobliżu ukrainiec chyba z tego co dobrze pamiętam :) Fakt faktem, za nowe koło zapłaciła jej host rodzina. Nie było to w godzinach jej pracy tym samym nie musieli ponosić kosztow tylko młoda tym obciążyć ale... całe szczęscie tak się nie stało

I na koniec filmiki :)
pozdrawiam


środa, 23 października 2013

Z codziennego życia aupairek, blondynek, Polek w NY :D Nowi ludzie, znajomości, sklep polski itd. :)

Matko, tak sobie z młodą gadałyśmy, że nasze życie nie byłoby takie piękne i kolorowe gdyby nam się tak nie udało z lokalizacją! Przecież na palcach jednej ręki można policzyć dni, w których się  nie widziałyśmy!Zawsze mamy co robić, gdzie pojechać. Mamy wspólnych znajomych, z którymi to baaardzo dużo czasu spędzamy... wiadomo, jak to kuzynki, znamy się bardzo dobrze i traktujemy nawzajem jak siostry, czasem się pokłócimy (tak np, jak teraz... młoda się do mnie nie odzywa, Arletko kocham Cię:*) ale zawsze wiesz, że masz tu swojego człowieka :)
Oczywiście, jak ktoś chce być bardziej na bieżąco z tym co się u nas dzieje, to zapraszam na instagrama : hereandnow_iza
Teraz kilka faktów!
1. Dołączyła do nas nowa au Pair z Polski! Siemmaaaaaa Pati!! pewnie tego posta przeczytasz w najbliższych dniach :D Tak więc Pati mieszka u młodej w mieście, najlepsze jest to, że na wyjazd zdecydowała się przez mojego bloga! Myslala o Kalifornii, ale Iza i jej 50ty zmysł podpowiadały, że ona i tak tu wyląduje! Matko ale tego to sie nie spodziewała, zastąpiła jedną z moich znajomycj au pair z Brazylii R. Kurcze jest tu już kilka tygodni, a my tak na serio widziałyśmy się tylko2 razy, w dodatku pierwszym co całkiem przypadkiem, bo wpadłyśmy na siebie w centrum handlowym! Tego samego dnia pojechałyśmy na imprezę do Aury :)







2. Ja i moje zmartwienia- Pan Tyler :) już tyle razy próbowaliśmy zerwać ze soboą kontakt.... kurcze wiem, ze chłopak się zakochał, ok moze nie tyle zakochał, bo miłość to bardzo silne pojęcie ale się zauroczył. Minimum kilka razy w tygodniu mamy wypady na kawę albo jeździmy i zwiedzamy okolicę :) Matko chłopak jest przepiękny :) ale Iza traktuje go jak brata tylko i wyłącznie :( takie jest życie... co jednak nie zmienia faktu, ze bardzo go lubię :)





3. Sklep polski- nasze małe królestwo! Kabanosy, kiełbasa i co najważniejsze- słodycze, bo za frajda dla mnie patrzeć na mięso, skoro jestem wegetarianką. Co jakiś czas podjeżdżamy tam z młodą i wracamy myślami do Polski.. poniżej filmik, młoda prowadzi jedząc kabanosa :D








4. Przedłużam program, chyba... jestem w trakcie całej tej procedury, więc jak się wszystko potwierdzi, to dokładniej to opiszę :)

Faktów tyle na dziś wystarczy :D
pozdrawiam

poniedziałek, 21 października 2013

Nowojorski dream come true! In love with this city! zwiedzamy!!

Tak tak, ponownie o Nowym Jorku :) Tym razem wybrałyśmy się tam głównie na zakupy- czas przygotować paczkę świąteczną i wysłać ją do Polski aby na święta doszła- w końcu zajmuje to minimum 6 tygodni, biorąc jeszcze pod uwagę, że za chwilę zacznie się ruch w tym interesie, to pewnie nawet dłużej ta paczka może iść... W NYC mamy kilka ulubionych sklepów, w tym Burlington na 23rd street. Co do Burlingtona, jest to ogólnie sklep outletowy, podobnie jak TJ max czy teś Marshalls, tym samym jeżeli szukacie lepszych ciuchów- mam tu na myśli spoko rzeczy od różnych projektantów, to właśnie tu je można znaleźć w przystępnej cenie :)
Oczywiście nie obyło się bez zwiedzania :) zaszłyśmy sobie na Times Square gdzie za kazdym razem coś sie dzieje, tym razem spotkałyśmy murzyna, rozebranego od pasa w górę, bardzo dobrze zbudowanego, który ruszał mięśniami i piersiami. Najlepszy był jego tekst: ja jestem czekoladą, ty będziesz moją wanilią i zrobimy karmel :D no myślałam, ze padnę :) Dodatkowo wbijałyśmy sie ludziom na zdjęcia :)
W pociągu też nie obeszło się bez przygód, usiadłyśmy obok kolesia, który własnie wracał ze ślubu- oczywiście bardzo elegancko ubrany. Całkiem spoko się z nim gadało:) hha prawdę mówiąc, to z kim nam się spoko nie gada?? :D  Z każdym! :) Na filmiku na koniec slychac jego smiech, bo akurat przysnął i niechcący go obudziłyśmy :)
poniżej fotorelacja
















czwartek, 17 października 2013

In New York!! Poszły blondynki zwiedzać! Czyli z młodą pod Statuą i na Wall Street!

Tak jak pisałam ostatnio- każdy weekend spędzamy w Nowym Jorku. Staramy się wykorzystać pogodę maxymalnie, jest przecież połowa października, a u nas słoneczko pięknie świeci i temperatury powyżej 20 stopni! Idealnie! Jeden z weekendów postanowiłyśmy poświęcić na dolny Manhattan czyli Statuę i Wall street. Na Wall street zaszłyśmy po drodze na statuę. Dość śmiechowo było, bo ogólnie wszędzie można było usłyszeć coś po polsku- a nie był to dzień parady Polaków:)
Nie wiem jak innym, ale dla mnie symbolem wall street zawsze będzie byczek miedziany. Przyjął się tez taki przesąd, że aby mieć jak najwięcej pieniędzy w życiu, to trzeba tego byczka złapać za jego 'piłeczki' co i my też uczyniłyśmy :D Pokręciłyśmy się i ruszamy na statue of liberty!
Ogólnie ze Statuą kwestia tak wygląda, że jak najbardziej na wyspę można podjechać, gdzie koszt przejazdu łodzią tam to jakieś 16$, nie znaczy to jednak, że można w tej cenie wejść na górę, jeżeli ktoś chce mieć więcej atrakcji to musi sobie dokupić wejśćiówkę i tu ponownie koszt to około15 $. Stwierdziłyśmy z młodą, że to już sobie odpuścimy.... Znalazłyśmy bezpłatne łodzie, które przejeżdżają obok statuy :) wskoczyłyśmy i jedziemy. Tym samym byłyśmy, widziałyśmy :) i wystarczy. Kasa się ostro rozchodzi więc oszczędzamy jak się da :D a raczej nie oszczędzamy i dlatego tak dużo jej nie mamy, ale co tam, nasza dewiza: przecież jestem au pairką, to co mnie nie stać??! :) Właśnie, a wracając do tematu, taki przejazd łodzią to bardzo fajna sprawa,  a co najważniejsze jest przecież za friko :) Wszyscy stoją przy barierkach i cykają fotki jak japońscy turyści wiec trzeba w miarę wcześniej zająć sobie miejscówkę, co nam nie było zbyt na rekę, bo chciałyśmy się po tej łódce pokręcić, tak więc zdjęcia może tak dużo nie oddają, jednak mimo wszystko widoki były przepiękne więc każdemu polecam w przypadku zwiedzania NYC :) Kurcze to już 2 tygodnie temu się działo, więc nie do końca pamiętam co szczególnego się działo, a z pewnościa coś się działo, bo nie mamy nigdy takich....przeciętnych dni :D
Ponownie fotorelacja!
Pozdrawiam!