Ojjj to nie będzie do końca pozytywny wpis...
Nasze loty (ja i Arletka) związane były (jak u każdego z przymusem pożegnania się z bliskimi wiedząc, że tak szybko nie wrócimy...
Pierwsza wyjechała młodsza:) To dopiero był lot!!!
Mieszkałam jeszcze w Waw, Pani A miała lot z Modlina- nigdy wcześniej tam nie była ale... pomyślałam, spoko loko damy radę :) są SKMki jakos dojedziemy :) jednak jak przyszło co do czego... pociagi były albo stanowczo za wcześnie albo za poźno. Na szczęscie Pat (tu wielkie podziękowania) podwiozła nas na lotnisko swoją cytrynową strzałą :D Sobota, brak korków wszystko idzie jak należy, niby idzie, trafiłysmy na mglisty weekend, loty były odwoływane, przenoszone na Chopina ajj... jedno wielkie zamieszanie. Młoda już po check in, siedzi sobie po drugiej stronie (już jest godzina opóźnienia samolotu) kolejne dość niepokojące info- 'nie wiadomo kiedy odbędzie się lot i z którego lotniska'. Po 6h spędzonych na lotnisku, lot został przeniesiony na CH. Wszyscy w autobusy i.... z 4 godzinnym opóźnieniem wylecieli :) Później jeszcze szybki tel do UK- 'wszystko OK?' -'doleciałam, były turbulencje i czekam na hostów na lotnisku'.
Uff więc się udało :D wszystko dzialo się 17.listopada. Za 2 tyg mój lot, pomyślałam sobie tylko- 'ciekawe jakie niespodzianki czekają na mnie... O moich lotniskowych perypetiach następnym razem, a poniżej kilka zdjęć z weekendu, Twojego siss wylotu :*
ps. już nie wspominam o prawie zagubionej kurtce... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz