poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Mój American Dream... kolejny weekend w NYC!

Jak to w poniedziałki- staram się odpoczywać po intensywnym weekendzie, a w ten ponownie dużo się działo :) Zacznę od piątku: juz się z Jo umówiłyśmy, że idziemy do klubu do nas i posprawdzamy co tam sie dzieje, jednak ostatecznie, żadna z nas  nigdzie nie wyszla. Pomyslałam oki ok, oszczędzę, odeśpię cały tydzień i naładuję baterie na weekend, który nie był do końca pewny, co jak z kim gdzie o której...
Przychodzi sobota, oczywiście wyspałam się za wszystkie czasy! Pogoda dopisała więc wybrałyśmy się na rowery. 3 godziny jeździłyśmy i zwiedzałyśmy nasze okolice! parki, miasta, uliczki różne. Taka mądra byłam, że założyłam sobie moje bialutkie Tomki Hilfigery i oczywiście musiałam w błoto wjechać w parku!! Ale co tam, na tym świat się nie kończy.

Uzgodniłyśmy, ze jedziemy na imprezę do City! I tu należy wspomnieć o księciu, którego ostatnio poznałam, dajmy mu na imię Blake- takie najbardziej do niego pasuje i tak go nazywamy we własnym gronie z dziewczynami :D Otóż B. pisał co jakiś czas, ale nie pytał konkretnie o sobotę, sama też się nie wyrywałam. Jak mi wspomniał o tym, że w sobotę Victor Calderone daje koncert w city to i tak się ostro napaliłam wiec z nim czy bez i tak chcialam pojsc. Odzywa się znów B w sobotę z pytaniem czy z nim nie wyjdę wieczorem do jakiegoś innego klubu tu u nas na LOng Island... pomyslalam sobie, kolego- bujaj się, ale napisałam ładnie, że dzięki, jadę do city. I z randki nici :P
Fakt, że zaprzątało mi to mysl nie dłużej nż 5 sekund :) Ogarnęłyśmy się i w pociąg do city. Klub znalazłyśmy bez problemu. Po drodze oczywiście nasłuchałyśmy się komplementów, jeszcze kwiatka dostałam od przypadkowego gościa :) Idealnie się wieczór zapowiadał.
Podchodzimy pod klub, przede mną kolesia nie wpuścili, że niby nie jest ubrany odpowiednio- sobie pomyslalam oOoOOoo przecież ja też na normalnie w czarnych spodniach baletkach i  nic specjalnego... ale problemu nie było, ochroniarz całkiem spoko wiec idziemy dalej. Kolejna bramka- sprawdzają torebki, kurna musiałam paczkę gum wyrzucić! dziwne zasady. Następna kolejka- bilety, patrzymy na cenę - 40$!!! pomyślałam WTF??!!! przecież na stronie było info, że 10$, zagadałam wyjaśniłam co widziałam, a Pani ekspedientka do mnie, że cena 10 to dla osób, które wcześniej wpisały się na listę gosci... ale jakimś cudem udało nam sie do listy dopisać na miejscu i yeah!!! jesteśmy!!
Nareszcie byłam w klubie z ostra muzyką techno!! tego mi brakowalo. Dużo miejsca do tańczenia, przewaga facetów (dodatkowo przystojnych). kręciła się obok nas grupka kolesi, którzy wg mnie byli Polakami ale do końca imprezy nie zagadali. Poznałyśmy kilku hamerykańców, słowaków.... Ojej powiem, ze klub bajka, już planuje tam wrócić w pierwszy wolny weekend!!
Po 2 się zebrałyśmy i do pociągu! Oczywiście jak zawsze o tej porze- drunk train with crazy people :)
Ok to tyle o sobocie, niedzielę opiszę innym razem bo i tak już za dużo naskrobałam :D

pozdrawiam
zdjecia robione telefonem, więc jakośc jak widać....





3 komentarze:

  1. Moja kumpela, tez Au Pair, mowila, ze jak jest sie w klubie i Amerykanie słyszą Europejski a juz wgl Polski jezyk, to odrazu sa bardzo chetni do stawiania drinki etc :D Ciekawe :D Czekam za dalszym rozwojem sytuacji z Panem B. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Panie B niedługo będzie więcej postów :D hmm co do drinków- zalezy w jakim miejscu... no i zależy też co przez te drinki chca osiągnąć..

      Usuń
  2. tak czytam i czytam i nadal zazdroszcze! NY to moje marzenie od zawsze. bardzo mi sie podoba to wszystko co sie dzieje w Twoim zyciu :))) oczywiscie sledze zakupy. niektore rzeczy sama moglabym miec w swojej szafie :P
    zapraszam do siebie. dopiero zaczynam co prawda, ale mam nadzieje ze sie jakos to rozwinie z czasem i ze nie strace zapalu:
    http://xnonameno.blogspot.com/

    pozdrawiam z juz slonecznej POLSKI :))))

    OdpowiedzUsuń