Po naszej księżniczkowej imprezie w domu przyszedł czas na party in the city!!!
Ohh yeah oczywiście w moim ulubionym klubie czyli w Pachy :)
O mały włos byśmy na pociąg nie zdążyły ale się udało :) Host jeszcze dał mi bilet na pociąg bo ostatnio kupił i nie sprawdzili mu więc podróż za freee!!! W pociągu jeszcze szybkie malowanie paznokci i jesteśmy gotowe :)
Miało nas być 6: ja, Maja, Jo, T., M. i G (ta ostatnia dojechała do nas do Penn station w ubraniach jak na siłownię... po kilku minutach stwierdziła, że ona jednak ma zły humor i nie będzie szła... wtf?? nie no nie rozumiem jej- zawsze ma jakieś problemy, ale ważne, ze my miałyśmy dobre humory)
Byłyśmy wcześniej zapisane na listę gości więc bilety po 15$ (reg. 40$)
W Pachy tym razem nie było tłumu jak ostatnio więc moża się było wytańczyć. Ja założyłam sobie moje sneakersy na koturnie jednak stwierdziłam, że tam wszyscy raczej niscy i zamieniłyśmy się z Jo na buty... Ajj przez co zepsułam jej wieczór bo odciski miała na jednej stopie;/ Jo- I'm sooo sorry and... thak you so much :)ale ona jak ona, JaMajka to dopiero sobie narobiła odcisków.... nie mogła z klubu na Penn Station dojść więc taxi ogarnęły, bo T też miała obcasy :P
Wybawiłyśmy się jak zawsze :) Przecież tam nie da sie inaczej :D
zdjęcia przed/ w trakcie / po imprezie :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz