niedziela, 2 czerwca 2013

SUMMER TIME ! # opalanie # sunbathing # Jones Beach # leżing, smażing, plażing !!



AAAAAAAAAAAAA lato!! Tak, tak, tego mi było trzeba! Od tygodnia temperatury w granicach 30 stopni :) Tym samym opalam się non stop :) Hehe teraz jak czekolada wyglądam :)

Teraz od początku :D

Czwartek : mój dzieciaczek miał wizytę u lekarza w NYC. Rano rutyna jak przed wyjściem do szkoły, z tym, że wyjechaliśmy trochę wczesniej i zamiast małego zostawić w szkole, ja, mój boy i jego tata wsiedliśmy w pociąg. Trochę się tego dnia obawiałam, już o 8.00 rano na termomentrze ponad 25 stopni;/
W pociągu na spokojnie, wysiedliśmy w city, złapalismy taxi i pojechaliśmy uptown. Zrobili małemu wszystkie badania: sweat test, blood test, coś na oddychanie, spotkanie z 3 różnych lekarzy... Mały ostro zmęczony był tym wszystkim już koło południa, a siedzieliśmy tam do 1... Serio, dzieciak nie ma lekko, od kiedy tu jestem, chyba nie było takiego tygodnia, żeby u lekarza nie był;/ Wszyscy razem wróciliśmy pociągiem i koło 3.00 byliśmy w domu... hee z zabawnych sytuacji: wchodzimy na Penn Station, staje koleś obok mnie i: Holy cow! Paris Hilton! nie wiadomo czy smiać się czy płakać... :D a oto i on:) znalazł w domu mp 4 i świruje mi teraz :)
Piątek: Dzień jak co dzień, ale wieczorem wybrałyśmy się z Jo na spacer. Umówiłyśmy sie, że spotkamy się po drodze gdzieś i pójdziemy do cold stone na lody. Plan wyglądał idealnie... Postanowiłyśmy iść chodnikiem obok jednej z najbardziej ruchliwych ulic... idziemy, idziemy i... nasz chodnik się kończy ale obok jest ścieżka, która prowadzi przez jakiś niby park, godzina 20.00, robi się ciemno, ale co tam, idziemy.... Normalnie po krzakach, przez konary powalonych drzew... dróżka nam się skonczyla więc już tym laskiem idziemy w strone światła lamp :D Jakimś cudem się wydostałyśmy i doszłyśmy na zasłużone tego dnia lody :D  Prawie całą naszą trasę zapisałam przez aplikację iPhonową MapMyRun, wiec przeszłyśmy 4 mile!! fakt, że tyle to potrafimy przebiec w 40 minut gdy śmigamy dookoła jeziora :) ale mimo wszystko jesteśmy z siebie dumne, bo Amerykanie nie należą do ludzi, którzy lubią spacerować...

Sobota: O tak! pogoda idealna na plażę! Ponad 30 stopni! Spakowałam się, zajechałam po Jo i... jedziemy! Plaża jest jakieś 20 minut od nas, w dodatku jedna z lepszych, na która ludzie z różnych rejonów przyjeżdżają czyli- Jones Beach! pamiętam jak tam bywałam prawie co tydzień 4 lata temu podczas mojego poprzedniego pobytu tu :) Koszt: wjazd na plażę to 10$ od samochodu więc najlepiej to autobusem jechać :D wyniesie po 25 centów /os. a my tylko we 2 byłyśmy:D Złożyłysmy się też na paliwo 15$ bo nigdy nie wiadomo jakie korki nas spotkają. wybrałyśmy Field 4! Cudownie! lepszego dnia sobie nie można wymarzyć :) leżing, smażing, plażing! Piękne słońce, dookoła nas stada umięśnionych kolesi... ahh było na co patrzeć :D Zjarane na maxa po południu wróciłyśmy do domów, wieczorem miałam zostać z małym gdyż hości postanowili pójść do kina. Z racji,że jeszcze do klubu chcialyśmy pojsc wieczorem to Jo miała posiedzieć u mnie jak mały śpi i miałyśmy ode mnie wyjść na pociąg do city. Haha Jo z ledwościa przyszła do mnie (ostro spalona od słońca :D) Zrobiłyśmy pizze i czekałyśmy na moich, zasiedziałyśmy się i stwierdziłyśmy, że dziś klub odpuszczamy, fakt, ja byłam chętna i tak, ale moi wrócili później niż mieli więc koło 1 najwcześniej byśmy do klubu dotarły więc lipton


Niedziela: powtórka z rozrywki! Pojechałam w południe z moimi na mecz małego :) ahh nie za bardzo mu ta gra w nogę idzie, ale przecież ma dopiero 4 lata, a może to nie jest sport dla niego...?? czas pokaże... umówiłyśmy się z Mają i Jo, że jak tylko wróce to wsiadam w samochód, podjeżdżam po nie i jedziemy na plażę! Koło 1 wyruszyłam po dziewczyny więc po 2 dotarłyśmy na plażę. Wszystko wyglądało idealnie ale... już nie było tak gorąco jak poprzedniego dnia, poleżałyśmy z godzinę i stwierdziłyśmy, że nie ma sensu, wiatr był zbyt mocny, a tym bardziej nad oceanem był ziiiimmmnnnnyyyy. Pojechałyśmy do subwaya na kanapki i na pączki do DD :)  Chyva wystarczy tego opalania... już mam konkretny kolor :)





18 komentarzy:

  1. cóż za kolor skóry, pozazdrościć szczególnie przy polskich ulewach które czekają Nas w najbliższych dniach przy 16 stopniach (przynajmniej na śląsku) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eh eh, ja tak się cieszylam pogodą, a dziś nam pada ostro ;( koniec opalania...

      Usuń
  2. Super! :-) Pogody zazdroszczę. Od 3 dni jestem na summer au pair w Hiszpanii i żałuję, że nie wzięłam ciepłej kurtki. Mam nadzieję, że szybko pogoda się poprawi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Viva Espana!! :) słyszałam, że jakoś w kwietniu śnieg padał w Hiszpanii :D
      poprawi się poprawi i zaczniesz korzystać z pogody :)
      pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ale jestem chuda i opalona ! Też tak chcę !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka opalenizna piękna ! :D Paris Hilton, raczej płacz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe :D no cóż, pod względem figury Paris całkiem dobrze się prezentowała swego czasu :D

      Usuń
  5. uhuh, jaka opalenizna, ja to bladzioszek kompletnie : < ehhh tylko pozazdrościć pogody i tego jasnego piaseczku!
    idę wyrabiać masę z Chodakowską :3 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha bladzioszku daj znać czy te drakońskie ćwiczenia daja efekty to i ja się za to wezmę :)
      pozdrawiam :)

      Usuń
  6. jak to zrobiłaś ,że nadal jesteś taką chudzinką mimo że mieszkasz w usa????? POZAZDROŚCIĆ I FIGURY I POGODY :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ufff.. przyznam się że przeczytałam Twojego bloga od początku,i troche mi to zeszło;P
    ale najważniejsze że wytrwałam do końca;P
    na blogu pojawiłam się przez strone 'prowork'
    Czytając miałam tyle pytań,ale odpowiedzi znalazłam w postach! ;)
    Na pewno będe stała czytelniczką Twojego bloga;)
    Cholernie zazdroszcze Ci tych Stanów,to jest moje marzenie żeby tam pojechać i zwiedzić USA wzdłuż i wszerz;-)

    Kilka lat temu nim poznałam męża też myślałam o programie Au Pair, ale ze względu na mój kiepski angielski, wyszło jak wyszło:(

    P.S- Świetnie wyglądasz! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o matko jak mi się miło zrobiło!! :) dziękuję serdecznie za zainteresowanie:)Być może uda Ci się wybrać kiedyś z mężem na wycieczkę po Stanach?? Jeżeli tylko będziesz miała taka mozliwość to od razu jedźcie!! Z pewnością tak jak ja i wiekszość moich znajomych zakochasz się w Nowym Jorku!
      Pozdrawiam gorąco:) męża również :)

      Usuń
  8. Jesteś interesującą osobą, w której od razu wyczułam pozytywną energię i dlatego skłoniło mnie do przeczytania całości bloga;) dzięki temu wiem wszystko;)

    Z mężem na pewno się nie wybiore,mąż nie lubi latać samolotem..:(
    Raz go tylko namówiłam na podróż poślubna na Majorkę, i powiedział że to był pierwszy i ostatni raz;)
    Na pewno jak pojade,a na pewno kiedyś pojade,to niestety sama:(
    Nie wątpie w to że się zakocham w Nowym Jorku, a właściwie już kocham ten kraj mimo że jeszcze w nim nie byłam;)
    Mam nadzieje że może za 3 lat uda mi się tam pojechać.. mam koleżanke w New Jersey, zaproszenie jest, ale funduszy na razie brak.. ;(

    Musze zrealizować moje marznie! ;) dopóki dzieci nie mamy;-) bo jak będą dzieci,to taki wyjazd znowu pójdzie na boczny plan..

    OdpowiedzUsuń
  9. dodaję Twojego bloga do 'czytanych' na moim , jesli nie masz nic przeciwko! bo posty masz rewelacyjne!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi milo!! Ja jak tylko znajde chwile wskakuje na kompa i Twojego bloga obczajam!! Pozdrawiam;)

      Usuń
  10. Gdzie kolejne wpisyyy?:) czekam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajj juz dzis cos napisze bo baaaaardzo duzo sie dzialo ;) dziekuje za motywacje!!! PoZdrawiam goraco;)

      Usuń