poniedziałek, 29 kwietnia 2013

AAAA będę latać za sterami!!! Czyli szaleństwo na całego :)


Muszę się pochwalić! wykupiłam sobie 2godzinną naukę sterowania samolotu:) Wszystko zaczęło się od groupona, sprawdzam czasem jakie oferty mają i.. pojawiło się info o nauce latania... przecież trzeba wszystkiego w życiu spróbować :) Tak więc na promocji za 2 osoby 2h 160$. Akurat Jo namówiłam więc idelanie po 80 się złożymy.



Przez ostatnich kilka dni oczywiście wydarzyło się też wiele innych rzeczy
więc może w punktach :)
1. Piątek- cięzki długi dzień, bo mały ostro chorował dalej. Po całym dniu poszłam do siebie żeby odespać i ogarnąć się na imprezę- oczywiście Pacha!! Pojechała też M.- au pair z Japonii. Już w drodze do city cały pociąg się zaprawiał;) hehe chyba muszę rzeczywiscie wyglądać na Europejką skoro tyle ludzi podchodziło do mnie pytając skąd jestem w Europie :) Na przystanku podszedł do mnie jakiś murzyn z pytaniem kiedy mam urodziny i czy może nie chcę się z nim umówić :) iza na to- no, thank you :) Pacha konkretnie tym razem napakowana!! nawet nie było gdzie się ruszyć!! ale wybawiłyśmy się ostro!!do domu jakoś koło 5 rano wróciłam. Kto grał?? oczywiście Dje których nie znam: Denny Tenaglia: The Vinyl Reunion....
2. Sobota - Iphone- nareszcie wybrałam się z hostką do at&t żeby mojego iphona pięknego aktywowac. Pomagał nam pewien Hindus. Całkiem spoko był. Opowiadał przy okazji jak to tęskni za domem, za rodzicami, że jest jedynamiem (pewnie z 26 lat miał) Zaczęła się tez rozmowa o Shishy :) Niedaleko mamy klub Hookah w którym on właśnie był poprzedniego dnia i namawiał mnie i hostkę żebyśmy się z nim wybrały :) Ale co do Iphona- za Date(czyli neta) w telefonie będę musiała sama dopłacać 30$ miesiecznie;/ eh eh ale co tam, zrezygnuję od kolejnego miesiąca z siłowni i jakoś to będzie :) Musiałam też dostać nową kartę do telefonu, która kosztuje 25$ ale, że nam się tak miło rozmawiało, to dostałam ją gratis:) Ilez to można zyskać za uśmiech :D Po południu jeszcze na rowery pojechałyśmy :)




3. Pan B.- miałam się z nim spotkać w sobotę ale tak się zgadaliśmy, że wcale się nie ustawiliśmy.. prawdę mówiąc to już sama nie wiem co o nim myśleć. Gadałam z moimi hostami o nim, a oni, żebym lepiej uważała, bo kolesie tutaj tak do 30 lat nie mają zamiarą się ogarnąć i być z jedną dziewczyną.. eh to ich amerykańskie podejście... no więc zobaczymy. Z pewnością sama się do niego nie będe odzywała- nie ten to następny :D
4. Sobota wieczorem- z braku laku wybrałysmy się z Jo do naszego Kaseys. Nic się nie działo, więc jakoś po 1 się zebrałysmy :P


5. Niedziela- odsypianie ponownie, kosciół- a tam ten sam koleś ponownie, siedział znów 2 ławki za mną i wracał połowę drogi dwa kroki przede mną...Zobaczymy czy za tydzień zagada :) Jo miała zajęcia w Nassau więc po południu ja odebrałam bo nie miała samochodu i jeszcze po drodze na zakupy zajechałyśmy. Kupiłam sobie jedynie legginsy takie skórzane/ lateksowe bo przeciez w kolejny weekend świętujemy moje urodziny- oczywiście w Pachy!!!
I tak to cąły weekend zleciał:) dziś poniedziałek- na spokojnie, mały ma appointment u jakiegoś lekarza na Manhattanie ( bo ile takie dziecko moze chorować, a kazdy lekarz mówi, że nic mu nie jest??) tak więc host wziął wolne, po szkole pojechalismy wszyscy razem do hostki do pracy na Queens i stamtąd oni pojechali jej samochodem do lekarza a Iza wróciła do domu i odpoczywa- z lekkimi obawami wróciłam samochodem do domu, GPS oczywiście na kolanach i w droge :) Iza- mistrzyni kierownicy :D




czwartek, 25 kwietnia 2013

Bo w moim życiu nie ma czasu na narzekanie... :)



Kolejny tydzień upłynął jak szalony, mój mały trochę choruje więc dziś i jutro w domu zostaje... ahh ale nie jest źle:) zawsze coś powymyślamy i ten czas zleci. Znów się dużo dzieje :)
Nie miałam nawet kiedy napisać o ostatnim cluster meetingu- nasza LC zorganizowała nam wyjście na comedy show z jakimiś podobno bardzo znanymi komikami... o których oczywiście nigdy wcześniej nie słyszałam :D Jechałam z myśla, że to tylko strata czasu ale... nawet sie uśmiałam :) I oczywiście musiałam coś odwalić, wodzirej (o ile tak moge nazwać tego prowadzącego te wsytępy) sprawdzał co to za rezerwacje: były jakieś cheerleaderki, grupy starszych ludzi z jakiejś tam organizacji i wiele innych plus nasza aupairkowa :) Iza siedziała akurat pod sceną- muszę przecież wszystko widzieć i wiedzieć :D tak więc jak przywitali naszą grupę to ja krzyknęłam ohh yeah!! i ten wodzirej- no ciekawe jak się dzieci zachowują z taką au pair...:) i przy okazji wypytał jak się nazywam, skąd jestem i cos tam komentował, wiec cała sala na mnie.... :)ale co tam, przecież ja- teh best au pair ever nie robię negatywnej reklamy :)
Podsumowując- cluster uważam za udany
  Zapomniałam- w sobotę niespodziewanie z wizytą wpadła moja przyjaciółka Lucy z córeczką! wiem, że zawsze mogę na nią liczyć!! Pojechałyśmy na Mexican/ El Salvadorian food i trochę pogadałyśmy sobie :)

Jutro piątek i ponownie- Pacha!! My techno music!! I <3 Techno!
Już się wpisałyśmy z Jo na listę gości więc bilecik za 15$:)

Teraz trochę o B. Nie odzywał się w poniedziałek.... wtorek też nie... więc myślę sobie: oki, doki, jak się jutro nie odezwie to sajonara i.... w środę napisał!! :) umówiliśmy się ponownie na sobotę... gdzie co jak i o której? nie wiem... ustalamy :)

Buziaczki dla moich kochanych, z którymi już kilka dni na skype nie gadałam- w sobotę będę was męczyła :* I love you!!! :*

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Clubbing in New York City: day 2nd -> Greenhouse

Oczywiście po piątku przychodzi sobota :D I to ta długo wyczekiwana- Majki urodziny!! Ohh Yeahhh!!

ogromne przygotowania, nowe ciuchy, make up, sneakersy na koturnie, króciutki top, nowa kurtka i idę :)
Przed wyjściem jeszcze się natknęłam na hostów i ich rodzinkę bo akurat w odwiedziny przyjechali:D wszyscy oczywoście życzyli dobrej zabawy i w drogę!!

Wsiadła Iza w samochód żeby nie isc na pociąg pieszo, nie wiem czy o tym pisałam ale.. zostawiam samochód na parkingu uwaga uwaga: policyjnym :D Bo gdzie indziej będzie bardziej bezpieczny??
W pociągu z Jo sie spotkałysmy i jedziemy. Na Penn Station jeszcze kartkę dla Majki ogarnęłyśmy.
Klub w którym była impreza to Greenhouse (w downtown).
Dziewczyny jeszcze wybrały się na Limo ride, ja z racji, ze już przesadziłam z kasa w tym miesiącu, odpuściłam to sobie.  Kolo 11 weszłyśmy. Miejsce bardzo ekskluzywne, ze znanych osób które tam bywają moge np Rihanne wymienić :) Musiałam zostawić kurtkę i zostałam w króciutkim topie, sala cała klimatyzowana, że wprost zamarzałam!! Miałyśmy swój stolik z napojami+jakiś alko. Muzyka- nie dla mnie.... DJ się średnio sprawdził- ja fanka techno przy takich rytmach średnio się mogłam pobawić. Dance flooru brak- no masakra pomyslałam. Mimo wszystko potańczyłam trochę gdzie się dało i koło 1 postanowiłyśmy z Jo opuścić lokal i pojechać do Pachy.Dojechałyśmy tam jakoś przed 2 chyba i stwierdziłyśmy, że to bez sensu, bo na liste gości sie wczesniej nie wpisałyćmy więc za bilet 40$ nie bedziemy płaciły :P Takim oto sposobem soboty do udanych zaliczyć nie mogę, oj z drugiej strony, byłam, widziałam, z dziewczynami się spotkalam więc zadowlona też jestem :) poniżej kilka zdjęć klubu i z klubu :D
Niedziela- cluster meeting ale o tym innym razem
pozdrawiam :*



sobota, 20 kwietnia 2013

I love my life!!! Mój własny iPhone! Torebka Steve Maddena i.. randka z B.

O matko, dziej się dzieje... aż nie wiem od czago zacząć.
Hmm to może jak w tytule, na pierwszym miejscu jest iPhone! Tak jak sobie obiecałam tak zrobiłam. W czwartek pojechałam tak na spontana do apple store i... mam go nareszcie! Kupiłam 4 bez s :) porównałam kilka opinii i jak się okazuje zmiany które wprowadzili w s nie są istotne ale cena owszem bo to o ponad 150$ więcej. Ehh chyba zbankrutuję bo kupiłam unlocked za prawie 500$..... Mammooo.... ale co tam, raz się żyje. Najgorsze jest, że jeszcze nie mogę z niego korzystać, muszę przyciąć moją kartę i wtedy się zacznie :)
Kolejne zakupy trafiły się całkiem przypadkiem, Majki urodziny są w sobote więc złożyłyłyśmy się z Jo na prezent dla niej. Przypadkiem trafiłam na małą torebkę Steve Maddena na przecenie za 23$ i jeszcze sneakersy na koturnie w panterkę (tylko 5$)więc żal było nie brać :D



Przychodzi piątek- B odzywał się od niedzieli aby ustawić się na piątek... Iza się zgodziła, a w piątek uświadomilam sobie, że OMG co ja robię!! Zaproponował, że po mnie przyjedzie co przecież kompletnie nie po drodze mu więc ja Zosia Samosia mówię no, thanks dam sobie radę :) Naszykowałam się- oczywiście 2 godziny myslałam w co się ubrać. Postawiłam na szarą krótką sukienkę i baletki z ćwiekami. W drodze do city już myslałam, czy lepiej nie wsiąść  w pociąg w drugą stronę... ale dziewczyny też byly na imprezie na manhattanie wiec jak cos to pomyslałam, ze do nich dołaczę. Stoję, czekam.. nie ma go, ale wiem, że jest gdzies w pobliżu bo dzwonił, że mnie szuka... W pewnym momencie podjeżdża... sportową furą, ładniutki jak zawsze :Deh eh... pojeździliśmy po NYC... i dojechaliśmy do jego znajomych do klubu. Kurcze świetni ludzie!! Mój B tez bardzo dobrze się zachowywał :) Po 2 jakoś zapytałam, żeby mnie podwiózł na Penn, ten, że mnie do domu odwiezie... O nie myślę... Juz wolę pociągiem :D uff więc mnie podwiózł, ładnie się pożegnał... Podsumowując- spotkanie zaliczam do udanych !!! Dziś kolejna impreza.... Z promotorem w jednym z lepszych klubów w NYC!!!! celebrity club!
I love my life!!!

środa, 17 kwietnia 2013

Niedziela w Nowym Jorku :)


Ostatnio pisałam co sie u mnie działo w sobotę, a niedziele odłozylam na innego posta. Jak zawsze dużo się u mnie dzieje, więc dopiero dziś coś mogę napisać. Rano (czytaj kolo 11.00:)) wstalam, ogarnełam się do kościola i... postanowiłam pojechać z JO do city na pocztę :) Jo musiala wysłac swoje zeznanie podatkowe a poniedziałek to w USA Dead line więc kolejki wszędzie ogromne. Ja już w drodze do city a tu pisze B. czy się możemy spotkać i niedzielę razem spędzić.... wrrr pomyslałam, też nie miał kiedy napisać.... Odpisałam co i jak i pojechałam.

Poczta w NYC to jeden z bardziej okazałych budynków, jak jakieś muzeum wygląda!!


Zeznanie wysłane, jakiś Pan "pocztówek" nam pomógł i w drogę, za cel obrałyśmy sobie okolicę Lincoln Tunnel oraz postanowiłyśmy zobaczyć jak nasz klub prezentuje się w ciągu dnia. Po drodze jeszcze pizza po 1$ :) (gdyby ktoś z mieszkających tutaj nie wiedział to na 8th ave (chyba) między 40 a 41st)
Tym razem więcej zdjęć :)






Połaziłyśmy, zaszłyśmy na lody do MCdon i do domu, przecież trzeba odpocząć przed poniedziałkiem. Tym samym na jakąś 19.00 dotarłam :)
pozdrawiam








wtorek, 16 kwietnia 2013

Łzy radości i smutku- czyli list z Polski!!! Dziękuję!!

AAAAAAAAAAAAAAAA list!!! List od moich Kochanych!! List z domku! List z Polandii!

Ale od początku. Siedziałam sobie z hostką i z małym gdy nagle rozlega się dzwonek do drzwi, nikt się nikogo nie spodziewa, wiec poszla hostka otworzyć i przynosi mi kopertę!! Ojej wiedziałam, że to od Was:)
Oczywiście mały wyskoczył z propozycją, że mi pomoże rozpakować i posprawdza wszystko :)
Otwieramy, a tam jedna koperta z kolczykami :) (jeden sie połamał, na szczęście to ten z mojej domowej kolekcji, nie z tych nowych) Dziękuję sissss bo wiem, że Ty je wybierałaś!! Kolejna koperta, a w niej łańcuszek z krzyżykiem (eh eh piękny jest ale nie mogę zrezygnować z poprzedniego, który już tyle lat noszę) Koperta kolejna: charmsy!! az musze nową bransoletkę kupić bo poprzednia mi się zerwała :D
Patrzymy patrzymy, a tam coś jeszcze, mały otwiera, wyjmuje... a to..... STRINGI!!! Od razu wiedziałam, że to mój szwagierek kochany na taki pomysł wpadł! Hostka na mnie patrzy... mały się przygląda, a ja w śmiech i mówie, że to od siostry męża :D hehe zburaczałam aż cala :D no bo jak wytłumaczyć, że siostry mąż wysyła mi stringi?? Tak tak Radek- mój rozmiar :D pasują idealnie- dziękuję :*

hehe List zostawiłam sobie na wieczór. Oczywiście nie dało sie nie uronić łezki... wszyscy tęsknią, życzą najlepszego (to na moje urodziny, które są w maju ale na wszelki wypadek wszystko wysłali wcześniej:*)
Ehh ehh oczko w głowie tatusia- tak Tato, zawsze o tym będę pamiętała, Mamo- postaram się przyjechać, siss też Cię kocham, kocham Was wszystkich i Radosławie całuję również :*

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Mój American Dream... kolejny weekend w NYC!

Jak to w poniedziałki- staram się odpoczywać po intensywnym weekendzie, a w ten ponownie dużo się działo :) Zacznę od piątku: juz się z Jo umówiłyśmy, że idziemy do klubu do nas i posprawdzamy co tam sie dzieje, jednak ostatecznie, żadna z nas  nigdzie nie wyszla. Pomyslałam oki ok, oszczędzę, odeśpię cały tydzień i naładuję baterie na weekend, który nie był do końca pewny, co jak z kim gdzie o której...
Przychodzi sobota, oczywiście wyspałam się za wszystkie czasy! Pogoda dopisała więc wybrałyśmy się na rowery. 3 godziny jeździłyśmy i zwiedzałyśmy nasze okolice! parki, miasta, uliczki różne. Taka mądra byłam, że założyłam sobie moje bialutkie Tomki Hilfigery i oczywiście musiałam w błoto wjechać w parku!! Ale co tam, na tym świat się nie kończy.

Uzgodniłyśmy, ze jedziemy na imprezę do City! I tu należy wspomnieć o księciu, którego ostatnio poznałam, dajmy mu na imię Blake- takie najbardziej do niego pasuje i tak go nazywamy we własnym gronie z dziewczynami :D Otóż B. pisał co jakiś czas, ale nie pytał konkretnie o sobotę, sama też się nie wyrywałam. Jak mi wspomniał o tym, że w sobotę Victor Calderone daje koncert w city to i tak się ostro napaliłam wiec z nim czy bez i tak chcialam pojsc. Odzywa się znów B w sobotę z pytaniem czy z nim nie wyjdę wieczorem do jakiegoś innego klubu tu u nas na LOng Island... pomyslalam sobie, kolego- bujaj się, ale napisałam ładnie, że dzięki, jadę do city. I z randki nici :P
Fakt, że zaprzątało mi to mysl nie dłużej nż 5 sekund :) Ogarnęłyśmy się i w pociąg do city. Klub znalazłyśmy bez problemu. Po drodze oczywiście nasłuchałyśmy się komplementów, jeszcze kwiatka dostałam od przypadkowego gościa :) Idealnie się wieczór zapowiadał.
Podchodzimy pod klub, przede mną kolesia nie wpuścili, że niby nie jest ubrany odpowiednio- sobie pomyslalam oOoOOoo przecież ja też na normalnie w czarnych spodniach baletkach i  nic specjalnego... ale problemu nie było, ochroniarz całkiem spoko wiec idziemy dalej. Kolejna bramka- sprawdzają torebki, kurna musiałam paczkę gum wyrzucić! dziwne zasady. Następna kolejka- bilety, patrzymy na cenę - 40$!!! pomyślałam WTF??!!! przecież na stronie było info, że 10$, zagadałam wyjaśniłam co widziałam, a Pani ekspedientka do mnie, że cena 10 to dla osób, które wcześniej wpisały się na listę gosci... ale jakimś cudem udało nam sie do listy dopisać na miejscu i yeah!!! jesteśmy!!
Nareszcie byłam w klubie z ostra muzyką techno!! tego mi brakowalo. Dużo miejsca do tańczenia, przewaga facetów (dodatkowo przystojnych). kręciła się obok nas grupka kolesi, którzy wg mnie byli Polakami ale do końca imprezy nie zagadali. Poznałyśmy kilku hamerykańców, słowaków.... Ojej powiem, ze klub bajka, już planuje tam wrócić w pierwszy wolny weekend!!
Po 2 się zebrałyśmy i do pociągu! Oczywiście jak zawsze o tej porze- drunk train with crazy people :)
Ok to tyle o sobocie, niedzielę opiszę innym razem bo i tak już za dużo naskrobałam :D

pozdrawiam
zdjecia robione telefonem, więc jakośc jak widać....





niedziela, 14 kwietnia 2013

Sto Lat dla mojej Kochanej Mamy!!!

Bo są takie osoby na świecie, dla których mogę poświęcić bardzo wiele...
Mamuśśśś Sto Lat!!!
Wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin, nie zdążyłam dziś złożyć życzeń na skype ale oczywiście cały dzień o Tobie pamiętałam!! Poniżej krótki filmik z życzeniami (jak zawsze za szybko mówię ale Mamo, znasz mnie dobrze i zrozumiesz wszystko)
Kochaaammm Cię!!!

Poznajcie moją Mamę :) 







sobota, 13 kwietnia 2013

Zakochana w Nowym Jorku!!!

Fascynacja Stanami była u mnie od zawsze. Z tego co wiem, to nie tylko ja kocham te żółte taksówki, Times Square, 5th Avenue, amerykańską pizzę, ocean przy Long Beach.... ahh i wiele innych...
Postanowiłam was dalej zarażać :) Poniżej zdjęcia z ostatniego weekendu:) nie wyobrażacie sobie, co można spotkać w centrum NYC!! 'suchego' faceta w bikini na różowym rowerze (przy temperaturze 5C) wszystkie stworki: batman, elmo itp; ludzi poubieranych, poprzebieranych, porozbieranych, a nawet bucha maryśki można niechcący złapać od przpadkowych przechodniów!!
Dodatkowo zbliża się lato więc robi się dość tłoczno...











czwartek, 11 kwietnia 2013

oszczędzam- wydaję, oszczędzam- wydaję... czyli inaczej się nie da;/

Ajjjjj, już byłam taka zadowlona, że udało mi się odkładać kasę i mniej na zakupy jeździć... Jednak choroba to choroba :D ta jest nieuleczalna-no chyba, że mi pieniędzy zabraknie, to już co innego.
Postanowiłam wybrać się do Rainbow ponownie i jeszcze kilku sklepów obok.
Lekką ręką wydałam 100$.... znowu....





wtorek, 9 kwietnia 2013

Moralność Panny Izy ;) czyli ja i mój Justin Timberlake :D

Tak tak Dajanko, to z myślą o Tobie:)
Postanowiłam podzielić się zdjęciami z moim boyfriendem :D
Najlepsze w tym wszytskim jest to, ze codziennie mówię mojemu młodemu, że JT to mój chłopak, a mój P tak się wkręcił, że serio w to wierzy. Codziennie rano jak jedziemy do szkoły prosi abym włączyła 2 albo 9 z jego albumu (suit and tie/ mirrors). Dziś rano np wyskoczył  z tekstem: Iza, a ten Twój Justin to jest bardzo sławny? ja na to, ze tak, a on znów: wow, to chodźmy szybko idziemy do samochodu i będziemy jego piosenek słuchać :) albo kolejna akcja, Młody: Iza, wiesz co ja nazywam się Justin Timberlake i jestem Twoim boyfriendem a Ty moją girlfriend :) I jak tu go nie kochać??!!
a dlaczego taki tytuł: figura woskowa Justina nie może dojść do głosu tak jak mąż Pani Dulskiej- i to mi odpowiada :D
Pozdrawiam:*