Czas opowiedzieć jak to jest u mnie w kwestii rodziny. Jak pisałam dzieciaki rodzinki, u której aktualnie mieszkam sa świetne. Cała 4 to kochane łobuziaki z którymi uwielbiam przebywać, dodatkowo tak ładnie po angielsku mówią i mnie czasem poprawiają, że serio baaardzo dużo można się od nich nauczyć. Jednak program Au Pair to nie jedynie mieszkanie z dziećmi ale także z ich rodzicami. Hostka praktycznie nie pracuje, to jej mąż zarabia tu gruuuuube pieniądze. Tym samym ja praktycznie nie pracowałam, jedynie mogłam korzystać z życia :) Mimo wszystko wiadomo, że ta kobietka potrzebuje też trochę czasu wolnego dla siebie, tym bardziej z taką ilością dzieci. Wszystko wszystkim jednak na tym właśnie polega ten wyjazd aby traktować się nawzajem jak.. chociaż dalekich kuzynów i szanować nawzajem. Decyzja podjęta, czas się rozstać. Bardzo się tego obawiałam- zgodnie z regulacjami, mamy 2 tyg na znalezienie nowych hostów. w przeciwnym razie- powrót do PL na własny koszt, co baardzo rzadko się zdarza, ale pomyślałam: ja i moje szczęście? może skończyła się moja dobra passa?? Po 2 dniach na moim profilu pojawiła się rodzina z... Long Island!! Podchodziłam do tego dość sceptycznie, 1 dziecko, pewnie rozpieszczone, w dodatku mieli Au Pair przez ostatnie 4 miesiące więc pytanie, dlaczego odeszła? co było nie halo? Wczoraj Pani R. do mnie zazdzowniła. Głos dość chłodny, rozmowa- całkiem ok. Umówiliśmy się więc na spotkanie w NYC kolejnego dnia. I pojechała Iza :) Z głową pełną dziwnych myśli i obaw. Umówiliśmy się u hosta w biurze- pracuje na Madison Ave. Wchodzę a tam... wita mnie uściskiem i z ogromnym uśmiechem Pani R. Zapoznaje z męzem i synkiem, który od razu mnie ściska! Thanks God!! Od początku chciałam, żeby mnie zaakceptowali. Typowa amerykańska rodzina z ludzkim podejściem do życia. Zjedlismy kolację, porozmawialiśmy o wszystkim, w tym o ich byłej Au pair. Jak się okazuje, to oni z niej zrezygnowali. Laska miała dziwne podejście do zycia, żadnych interakcji z dzieckiem i rodziną tylko: jest bo jest. Hości odwieźli mnie na Penn Station. Na koniec zdanie- zadzownimy jutro i potwierdzimy co i jak... ojj to nie brzmi dobrze- pomyślałam. Poszłam jeszcze do New Yorker Hotelu, kolejne dziewczyny z PL przyjechały. Pogadałam z K., która będzie mieszkała w okolicach NYC, znalazłyśmy jej taksówkę do rodziny i.. ciekawa jestem co u niej :D Hey K. odezwij się szybko :) Czas na mój pociąg do domu. 8.37 siedzę, czekam na odjazd i dzwoni telefon. Pani R!! Hi Iza, we want to invite you!! OMG- I am so happy :) tym samym w sobotę przyjeżdżają po mnie i przeprowadzam się na moją kochaną długą wyspę :D Tym razem jeszcze bliżej oceany oraz rzut beretem do Queens!!
Może narobiłam błędów w poście i znów dość chaotycznie to opisałam, ale jestem bardzo podekscytowana całą sytuacją :) OMG i pierszy raz będąc w city nie zrobiłam żadnego zdjęcia...
Hmm to może coś innego Pani Marylin Monroe, głupiutka ale ją lubię :)
No proszę, już tak wrosłaś w te Stany, że nawet nie robisz zdjęć w NY?! ;O normalnie jak tubylcy ;) życzę powodzenia w nowej rodzinie, porób jeszcze dużo zdjęć w swojej okolicy!
OdpowiedzUsuńA nie szkoda Ci, że będziesz miała dalej do NY? I jak tam zapowiadają się nowe warunki? Dużo pracy, czy raczej nie?
Podrawiam!
mam jeszcze setki nieopublikowanych zdjęć Nowego Jorku!! :)
Usuńnowa rodzina zapowiada się fantastycznie i teraz nawet bliżej będę miała do NYC!! jakieś 15 minut:) z pewnością pracy będzie więcej niż tu ale dam radę, tam mam znajomych i znam okolicę więc... musi być dobrze!!!!!!
A myślałam, że z LI trochę jest jednak dalej... ;) a więcej pracy w jakim sensie? Bo jeśli chodzi o zamianę 4 dzieci na jedno, to wydawało mi się, że tej pracy powinno być o wiele mniej :D
Usuńta 4 jest baaardzo easy, same się sobą zajmuję, same się kąpią, każde ma swojego iPoda, dochodzi Wii więc ja tu jestem tylko aby być. Z 4latkiem natomiast będę musiała wykazać się kreatywnością. Jest jedynakiem więc wymagania rodzicow też będą większe... ale będzie oki.. mam nadzieję :D
UsuńTo fajnie, że udało Ci się znaleźć nową rodzinkę.
OdpowiedzUsuńOby tym razem było świetnie :)
P.S. Ja przylatuje do NYC 18 lutego, szkolenie mam z InterExchange.
Będę mieszkać w Warren, New Jersey.
Chętnie się z Tobą spotkam jeśli masz ochotę ;)
mi też już kamień spadł z serca :) ja z chęcią się spotkam!! jak tylko przyjedziesz to daj znać, umówimy się w NYC!!
UsuńPowodzenia w nowej rodzinie! Czekam na relację z pierwszych chwil na wyspie ;)
OdpowiedzUsuńdziekuję :) od jutra posty z LI!!!
UsuńBardzo fajny blog :)
OdpowiedzUsuńWitaj , świetnie wszystko opisujesz, aż chce się czytać. Widać masz dużo wrażeń z pobytu w USA, oby wszystko Ci się powiodło, trzymam kciuki i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIZuniu moja kochana, tu Twoja siostrzyczka z Polski pisze. Mam nadzieję , że nowa rodzina okaże się miła i przyjazna. Trzymam kciuki i przesyłam miiiilion buziaczków:* :* :* :* :*>>......trzymaj się siostrzyczko
OdpowiedzUsuńDianko dziękuję :* Kochaaammm Cięęę :* nowa rodzina jest zajefajna, pogadam z nimi, kiedy możesz mnie odwiedzić :D
Usuń